Wielka awantura, Polak wpadł w szał. Kibice chwytali się za głowy
Kiedy zdecydowana większość polskich zawodników w tej chwili przygotowuje się fizycznie do nadchodzącego sezonu, to Paweł Miesiąc rywalizuje w mistrzostwach Argentyny. Jak dotąd Polak zwyciężył oba turnieje tego cyklu. W niedzielę wpadł jednak w wielką furię, kiedy został wykluczony w swoim trzecim wyścigu. Zawodnik, który w 2019 roku okazał się rewelacją PGE Ekstraligi, złamał regulamin i sędzia musiał go wykluczyć. Miesiąc najpierw z wściekłością wbiegł w taśmę, a następnie wdał się w przepychankę z miejscowymi działaczami.
Trwają indywidualne mistrzostwa Argentyny, w których bierze udział trzech polskich zawodników. Dwa pierwsze turnieje cyklu zwyciężył Paweł Miesiąc. Nie obyło się jednak bez kontrowersji. W niedzielę 39-latek wpadł w jeden wielki szał.
Polak nie wytrzymał, rzucił się na działaczy
Miało to miejsce podczas ostatnich zawodów. Miesiąc o mało nie spóźnił się na start wyścigu, więc musiał pojechać pod prąd i przez murawę dostać się na swoje pole startowe. Praktycznie wszędzie obyłoby się to bez echa. To często stosowana praktyka przez żużlowców.
Regulamin mistrzostw mówił jednak jasno. To czyn zabroniony, który skutkuje wykluczeniem. Polak tego najwidoczniej nie wiedział i wpadł w ogromną furię. Zszedł z motocykla i zerwał taśmę startową, wymachując w stronę wieżyczki sędziego. Następnie wdał się w przepychankę z miejscowymi działaczami. Na razie nie wiemy, czy za ten incydent poniesie jakieś konsekwencje.
Konflikt z polskim klubem rozstrzygnie Trybunał PZM
Miesiąc z większym lub mniejszym skutkiem jeździ na żużlu od ponad 20 lat. Kibicom w pamięci na dobre utkwił w 2019 roku, kiedy został rewelacją PGE Ekstraligi. Jako zawodnik Motoru Lublin przeżywał drugą młodość. Teraz praktycznie co roku nie jest w stanie znaleźć w listopadowym okienku klubu przez swoje wysokie wymagania finansowe.
Cień nadziei pojawił się, kiedy Speedway Kraków miało przystąpić do Krajowej Ligi Żużlowej. Polak miał być ich liderem, lecz jak dobrze wiemy drużyna dopiero wystartuje od przyszłego roku. W międzyczasie dogadał się z Kolejarzem Opole, z którym czeka go rozprawa przed Trybunałem PZM.
Miesiąc pojechał tylko w dwóch spotkaniach. Zarzuca swojemu klubowi nie rozliczenie się z pieniędzy obiecanych za podpis pod kontraktem. Zawodnik miał otrzymać również silnik, którego finalnie nie dostał. W Opolu śpią jednak spokojnie, podkreślając, że dwie inne sprawy rozstrzygnęły się na ich korzyść i teraz będzie podobnie.