Niedzielny hit PGE Ekstraligi nie rozpoczął się po myśli Pawlickiego. Zawodnik Sparty w swoim pierwszym wyścigu stracił pozycję na dystansie i przyjechał do mety ostatni. Dorobku punktowego nie otworzył także w drugiej serii, bo został wykluczony przez sędziego Pawła Słupskiego po upadku Kacpra Woryny. Decyzja od razu wydała się dość kontrowersyjna. Pawlicki nie ukrywał złości. Chodzi oczywiście o bieg piąty. Pawlicki: Chyba sędziowie mają jakąś nagonkę na mnie Wychowanek Unii Leszno w całych zawodach uzbierał 6 punktów z bonusem (0,w,2*,2,2). Przed wyścigiem piętnastym znalazł chwilę, aby wypowiedzieć kilka słów przed kamerami telewizji Canal+. Został zapytany przez dziennikarza, z jak dalekiej podróży wrócił po dwóch zerach. Po usłyszeniu pytania, nie gryzł się w język. - Trzeba zapytać sędziego, jak daleka to podróż była - rozpoczął swoją wypowiedź. Woryna upadł na drugim łuku pierwszego okrążenia, kiedy zahaczył o tylne koło Pawlickiego. 28-letni żużlowiec nie czuł się winny tej sytuacji. - Szkoda gadać. Mijasz po krawężniku i cię wykluczają. Mijasz po szerokiej i cię wykluczają. Chyba sędziowie mają jakąś nagonkę na mnie. No cóż, muszę sobie z tym sam poradzić - dodał krajowy senior wrocławian, który w wyścigu czternastym zdobył dwa bardzo ważne punkty. Bieg został przez Spartę przegrany, ale wynik 2:4 zapewnił prowadzenie podopiecznym Dariusza Śledzia przed ostatnim startem. Drużyna z Wrocławia mocno się męczyła, ale dowiozła zwycięstwo do samego końca (46:44). Duet z Dolnego Śląska (Daniel Bewley i Maciej Janowski) w piętnastym wyścigu przegrał z Maksymem Drabikiem, ale dojechał do mety przed Jakubem Miśkowiakiem. To oznaczało meczowe zwycięstwo.