Dyspozycja Kamila Majchrzaka w tym sezonie musi imponować - 28-latek zaczynał sezon od zera, wracając po 13 miesiącach zawieszenia. Dziś w Villenie rozegrał 85. spotkanie, a doliczając kilka starć deblowych, powoli dobija do setki gier. I co ważniejsze, zaczynając bez niczego, dziś jest już bardzo blisko miejsca w głównej drabince styczniowego Australian Open. Wygrał właśnie trzeciego challengera, a jeśli dodamy trzy turnieje rangi ITF, mamy w sumie sześć zdobytych tytułów. Za tydzień Kamil wróci do głównego cyklu ATP, stanie do kwalifikacji w Sztokhomie (ATP 250). I widząc jego formę, można być optymistą. Kapitalny turniej Kamila Majchrzaka na południu Hiszpanii. Koncert w finale, Australian Open już o krok W Villenie, małym ośrodku na północ od Alicante, Polak miał dużo trudniejszych rywali niż w czerwcu w Bratysławie. Wyeliminował choćby rozstawionego z jedynką Chorwata Duje Ajdukovicia, ale i inni przeciwnicy prezentowali wysoki poziom. W finale w Villenie rywalem Polaka był Amerykanin, choć z hiszpańskimi korzeniami i kiedyś reprezentujący te kraj, Nicolas Moreno De Alboran. Zawodnik niewiele młodszy od Polaka, zarazem dopiero teraz osiągający życiową formę i pozycję w rankingu. Z Majchrzakiem niemal sąsiadują w rankingu ATP - ich mecz miał tym większą stawkę, że obu dawał awans w okolice 110.-115. miejsca na światowej liście. A przypomnijmy, nasz tenisista niczego w tym roku nie będzie bronił, żadnych punktów. Teraz awansował na 114. miejsce w rankingu ATP live, ale na wirtualnej liście na 2 grudnia, gdy będą zamykać się zgłoszenia do Melbourne, jest o osiem pozycji wyżej. Do pewnego miejsca w drabince Australian Open brakuje mu jeszcze zaledwie około 50 punktów. Dziś dołożył ich 100. Majchrzak poszedł reklamować piłkę, przegrywał. Za chwilę nastąpił zwrot W pierwszym secie o triumfie Majchrzaka przesądziło jedno jedyne przełamanie - w dziesiątym gemie. Od początku było widać, że Nicolas Moreno De Alboran nie jest typową "strzelbą", jak poprzedni hiszpański rywal Majchrzaka Martin Landaluce. Owszem, też uderzał mocno, ale starał się zmieniać rytm, rotować, wybijać Polaka z rytmu. A nie da się ukryć, że Kamil też preferuje podobny styl. Kluczowy był serwis, obaj pewnie wygrywali swoje podania. Choć w trzecim gemie Polak przegrywał 0:30, gdy podszedł do arbitra i zareklamował jedną z piłek, była za miękka. A za chwilę zdobył cztery punkty. Zdecydowało więc jedno jedyne przełamanie, w dziesiątym gemie, zamykające tego seta. Skończyło się na 6:4 dla Polaka. W drugim secie decydujący okazał się czwarty gem, gdy Kamil prowadził 2:1. Serwował Amerykanin, miał trudno sytuację po dwóch pierwszych przegranych akcjach. Tyle że ze stanu 0:30 obaj już w tym spotkaniu wychodzili. Majchrzak starał się przejąć inicjatywę, zbiegł do siatki, ale wydawało się, że źle odbił piłkę rakietą. Prosto na rywala, który mógł go spokojnie minąć. Moreno De Alboran jednak piłkę przepuścił, myślał, że leci w aut. Pomylił się, Polak trafił w linię, uzyskał trzy break-pointy. I drugiego wykorzystał, otwierając sobie prostą drogę do tytułu mistrza challengera w Villenie. Na korcie Carlosa Alcaraza w ośrodku innej gwiazdy tego sportu: Juana Carlosa Ferrero. W takiej sytuacji najważniejszy jest kolejny gem, by od razu nie stracić okazałej zaliczki. Majchrzak przegrywał 15:30, ale grał mądrze - i świetnie jakościowo. Rozrzucał rywala, wygrał trzy kolejne piłki, radośnie machał rakietą w kierunku swojego boksu. Prowadził 4:1, musiał jeszcze tylko zachować koncentrację na końcówkę tego seta. I dokonał tego, choć w siódmym gemie bronił trzech break-pointów, ale skutecznie. Amerykanin grał pod presją, mylił się. A ostatniego gema oddał już niemal bez walki.