Katarzyna Kawa poleciała "w ciemno" do Argentyny. Sukces przyszedł bez gry
Dla gry w reprezentacji Polski Katarzyna Kawa zrezygnowała z wyjazdu do Charleston, by w USA walczyć jeszcze o prawo gry w kwalifikacjach Australian Open. Zaraz po zakończeniu finałów Billie Jean King Cup 32-letnia tenisistka udała się jednak do Buenos Aires, choć nie miała nawet gwarancji gry w... kwalifikacjach. Dostała się do nich, korzystnie wylosowała rywalkę i... na kort nie wyszła. Po wycofaniach się dwóch rywalek została bowiem przeniesiona do głównej drabinki, tam jest też Maja Chwalińska.
Katarzyna Kawa była w Maladze najniżej notowaną w rankingu WTA z pięciu Polek, które kapitan Dawid Celt powołał na finałowy turniej Pucharu Billie Jean King Cup. Wyszła jednak, razem z Igą Świątek, do deblowego pojedynku z Czeszkami, który przesądził o awansie do półfinału. Polki wygrały tamten mecz, 23-latka z Raszyna mówiła później, że słuchała podpowiedzi starszej rodaczki, mającej dużo większe doświadczenie w grze podwójnej. Choć nie sukcesy, bo przecież Iga była w półfinale (2020) i finale (2021) deblowego French Open trzy lata temu.
Od jesieni 2021 nie grała jednak debla, a jedynie grę mieszaną: w United Cup czy turniejach towarzyskich. Przeważnie z Hubertem Hurkaczem.
Później obie w podobnej sytuacji znalazły się w starciu z Włoszkami, decydującym o awansie do półfinału. Tym razem Kawa i Świątek przegrały jednak z Sarą Errani i Jasmine Paolini 5:7, 5:7, co oznaczało koniec marzeń o zdobyciu pucharu.
Ostatnie szanse Katarzyny Kawy na uzyskanie przepustki do Melbourne. Znacznie spadła w rankingu WTA
Dla Świątek, ale także Magdy Linette i Magdaleny Fręch występy w Maladze oznaczały faktyczne zakończenie sezonu - mają wolne od gry do końca grudnia. Kawa i Maja Chwalińska ruszyły za to do Ameryki Południowej, na dwa turnieje WTA 125 na mączce. W przypadku Chwalińskiej mają one o tyle znaczenie, że może poprawić swoje miejsce w drugiej setce rankingu WTA. Przy czym nawet jeśli wygrałaby oba turnieje - ten w Buenos Aires, a później w brazylijskim kurorcie Florianopolis, to i tak nie wywalczy miejsca w głównej drabince pierwszego Wielkiego Szlema.
Kawa sytuację ma inną: straciła sporo punktów zdobytych rok temu, w poniedziałek znajdzie się na miejscach 296-298 w rankingu WTA. O około 80 za nisko, by myśleć o kwalifikacjach w Melbourne. Aby uzyskać taką szansę, musi wygrać jeden turniej, ewentualnie dwa razy zagrać w finale. Zadanie skrajnie, tak się wydaje, trudne. Zwłaszcza, że w tych turniejach występuje sporo zawodniczek z początku drugiej setki rankingu liczących na to, że uda mi się jeszcze załapać na główną część szlema w Melbourne.
32-letnia tenisistka BKT Advantage Bielsko-Biała miała w zeszłym tygodniu wystąpić w Charleston, w podobnym turnieju, ale z uwagi na awans Polek do półfinału BJK Cup, zrezygnowała. Udała się do Argentyny "w ciemno", była trzecią oczekującą do gry w eliminacjach. Gdyby ktoś się nie wycofał, mogłaby mówić o wycieczce. Sprawy przybrały jednak zaskakujący obrót.
Katarzyna Kawa nie zagrała w kwalifikacjach w Buenos Aires. Wszystko zmieniło się w dniu meczu z Argentynką
Aż do piątku nie było pewne, że Kawa w ogóle wystąpi w kwalifikacjach w Buenos Aires. Co innego Chwalińska, ona miała miejsce w głównej części turnieju, choć bez rozstawienia.
Gdy w sobotę podano drabinki kwalifikacji, Kawa jednak się w nich znalazła - rozstawiona z dwójką. Raptem cztery pary, zwyciężczynie meczów miały grać w głównym turnieju. I dopisało jej szczęście pod raz drugi - los skojarzył ją z 30-letnią Argentynką Victorią Bosio, która dostała "dziką kartę". Gdyby wygrała, los wepchnąłby ją w starcie z zawodniczką, która byłaby już zdecydowaną faworytką: Marię Carle (WTA 94), Laurę Pigossi (WTA 129), Kristinę Mladenovic (WTA 203) bądź Suzan Lamens (WTA 86).
I znów nastąpił zwrot, bo do meczu z Bosio w ogóle nie doszło. Z gry w turnieju głównym wycofały się bowiem: najwyżej rozstawiona Meksykanka Renata Zarauza i Brytyjka Francesca Jones. Kawa została więc przesunięta do głównej drabinki, w pierwszej rundzie zmierzy się z rozstawioną z dziewiątką Amerykanką Varvarą Lepchenko (WTA 141). Rywalką Chwalińskiej będzie z kolei rozstawiona z siódemką Łotyszka Darja Semenistaja (WTA 121). Obie Polki mogą wpaść na siebie już w ćwierćfinale.