Katarzyna Kawa nagle zmienia plany. Rezygnacja, inna Polka już w grze
Katarzyna Kawa była cichą bohaterką sobotniego ćwierćfinału Pucharu Billie Jean King Cup - przy niedyspozycji fizycznej Magdy Linette, dołączyła do Igi Świątek i wspólnie dały zwycięski punkt w konfrontacji z Czeszkami. A gdyby Polki przegrały i odpadły? Kawa miała już w planach start w turnieju WTA 125 w Charlestone w USA, potrzebuje punktów, by załapać się jeszcze do kwalifikacji Australian Open. Poświęciła jednak ten turniej, wycofała się - być może zobaczymy ją więc na korcie w poniedziałkowym starciu z Włoszkami. A skorzystać może na tym inna Polka.
Gdy w sobotę wieczorem Iga Świątek, po szalonym meczu, ograła Lindę Noskovą i wyrównała na 1:1, o awansie do półfinału Pucharu Billie Jean King miał rozstrzygnąć debel. Zdecydowanymi faworytkami były rywalki, mające w składzie najlepszą obecnie specjalistkę od gry podwójnej na świecie - Katerinę Siniakovą. Tegoroczną mistrzynię French Open i Wimbledonu, liderkę rankingu WTA. A towarzyszyła jej Marie Bouzkova, też niezła deblistka, rok temu z tytułami w Seulu i Pekinie.
Było jasne, że Dawid Celt postawi na Igę Świątek - mimo jej zmęczenia niemal trzygodzinnym bojem z Noskovą. I mimo, że od trzech lat nie grała w kobiecym duecie, od jesiennego Indian Wells w 2021 roku. Problemem było to, kto wyjdzie na kort razem z raszynianką. W trakcie meczu Igi na rozgrzewkę udały się Magda Linette i Katarzyna Kawa. Ta pierwsza nie była jednak fizycznie gotowa do rywalizacja, druga podjęła rękawicę.
I była cichą bohaterką tego meczu, obie ze Świątek prezentowały się fenomenalnie. Wygrały 6:2, 6:4.
Po meczu Katarzyna Kawa była bohaterką na korcie - koleżanki z reprezentacji odśpiewały jej "Sto lat", bo było już po północy, w dniu jej urodzin. Wyściskała ją Iga Świątek, też życzyła wszystkiego najlepszego.
A później powiedziała: - Jestem bardzo dumna z Katarzyny, siebie i całej drużyny za dzisiejszą walkę, ponieważ w deblu nie byliśmy faworytkami. Jestem bardzo szczęśliwa, że Katarzyna prowadziła grę, wybierając właściwą taktykę i mówiąc mi, co mam robić, ponieważ dawno nie grałam w debla.
Katarzyna Kawa chce jeszcze powalczyć o kwalifikacje Australian Open. Z pierwszej okazji musi zrezygnować
Dla Katarzyny Kawy awans Polski był oczywiście wielkim powodem do radości, zwłaszcza że odegrała w nim kluczową rolę, ale też już te dwa zwycięstwa Polek w Maladze sprawiły, że musiała podjąć inną ważną decyzję. Wcześniej zgłosiła się do turnieju WTA 125 w Charlestone, który ruszy oficjalnie w poniedziałek. I dostała się do głównej drabinki, jako ostatnia. Wydawać by się mogło, że rezygnacja z takich zawodów nie powinna być żadnym problemem, ale dla 32-letniej zawodniczki BKS Advantage Bielsko-Biała to akurat szalenie ważne zawody. W ostatnich trzech miesiącach Polka spadła w rankingu WTA o kilkadziesiąt pozycji, dziś jest 258. na światowej liście.
I ma niecały miesiąc na zdobycie kilkudziesięciu punktów, które pozwoliłyby dalej marzyć o miejscu w kwalifikacjach Australian Open. Mączka w Charlestone było ku temu idealną okazją.
Najwyżej rozstawioną zawodniczką będzie w Karolinie Południowej Meksykanka Renata Zarazua, dwójkę miała mieć Chorwatka Jana Fett (wycofała się z gry), trójkę zaś Varvara Lepchenko. Kawa też do USA nie poleci, zostaje w Maladze - powalczy o finał, a później ewentualnie historyczny triumf Polek w Billie Jean King Cup. Niewykluczone, że w meczach z Włoszkami, ale bardziej nawet w ewentualnym finale z Wielką Brytanię (jest faworytem w starciu ze Słowacją) o zwycięstwie może decydować debel. I to właśnie szansa dla Kawy.
Na jej rezygnacji może skorzystać Gina Feistel, która też była kandydatką do składu Polek na turniej w Andaluzji. Polka w momencie zgłoszeń była tylko na liście zawodniczek uprawnionych do gry w kwalifikacjach, ale prawdopodobnie wskoczy do głównej drabinki. Na pewno zaś zagra w deblu, bo tu już wszystko rozlosowano.