Przeżyliśmy dziś na skoczni rollercoaster, jeden z najbardziej szalonych konkursów w Wiśle. Co chwilę zmiany na prowadzeniu... Piotr Żyła: - Ja nie wiem, ja się nie znam. Ale skoro tak mówicie... Co chwilę ktoś psuł skok. Przytrafiło się i wam, co zabrało miejsce na podium. - No taki sport jest. Tak bywa. Ciężko, ciężko dzisiaj było. No co ja powiem, no. Ktoś tak włącza i wyłącza, te prądy się tak zwyrtają i tak jakoś jest. Jutro dzień kolejny, kolejny konkurs. Twoje skoki były dziś dość stabilne. - No tak. Fajnie mi się skakało. To znaczy trochę powietrza by się pod nartami przydało, nie pogardziłbym. W drugim skoku miałem trochę noszenia na początku, ale potem go zabrakło. No, ale jedziemy dalej. Dziś trzeba popracować, jutro popracować. Itd. Fotoreporterzy się skarżą, że trudno im uchwycić pana w locie tak szeroko prowadzi pan narty. - A to już nie mój problem. Ja tak se lece i tak mi fajnie. Nie wiem no. Tak mi dobrze. W drugim skoku dostał pan na końcu ostry podmuch pod narty. - Nie na końcu. Nad bulą. I tam mnie trochę rozebrało. Poczułem potem dziurę w powietrzu, ale tak bywa. To normalne. Notowali w Wiśle Michał Białoński i Dariusz Wołowski ZOBACZ TEŻ:<a href="https://sport.interia.pl/skoki-narciarskie/news-stoch-ostro-mamy-parszywa-robote-to-boli-panie-wladzo,nId,5686929">Stoch bez pardonu: - Mamy parszywą robotę!</a> <a href="https://sport.interia.pl/skoki-narciarskie/news-mielismy-wygrana-w-kieszeni-koszmar-kubackiego,nId,5686846">Polska była liderem. Ale spadła poza podium. Koszmar Kubackiego</a>