Partner merytoryczny: Eleven Sports

Wychodzą kulisy pracy Thurnbichlera, do dziś mało kto wiedział. "To naprawdę mnie zabolało"

Sezon 2022/23 Pucharu Świata w skokach narciarskich rozpoczął się dla polskiej kadry niczym wymarzony scenariusz. Historyczny wynik na inauguracji w Wiśle, gdzie Dawid Kubacki nie miał sobie równych, rozbudził nadzieje kibiców po trudach poprzedniego roku. Jednak za kulisami kryły się wyzwania i trudne chwile, z którymi musieli zmierzyć się zarówno zawodnicy, jak i nowy trener, Thomas Thurnbichler. Teraz fani skoków będą mogli poznać nieznane dotąd szczegóły pracy kadry i wydarzeń, które rozgrywały się poza zasięgiem kamer telewizyjnych.

Thomas Thurnbichler i Dawid Kubacki
Thomas Thurnbichler i Dawid Kubacki/Andrzej Iwanczuk /Reporter/East News

Thomas Thurnbichler trenerem polskich skoczków narciarskich został w 2022 roku, kiedy na stanowisku zastąpił Michała Doleżala. Choć po zakończeniu sezonu w Planicy nastroje w kadrze nie były najlepsze, wszystko wskazywało na to, że Austriak szybko nawiązał dobry kontakt z zawodnikami. Z pierwszymi problemami trenerskimi musiał zmierzyć się stosunkowo szybko.

Podczas jego pierwszego roku pracy w Polsce ekipa filmowa śledziła kluczowe momenty, towarzysząc skoczkom zarówno podczas zawodów, jak i zgrupowań. Teraz polscy kibice będą mieli okazję na nowo przeżyć udaną zimę, pełną sukcesów naszych zawodników, a także zajrzeć za kulisy ich życia poza skocznią, ukazując, z jakimi wyzwaniami muszą mierzyć się na co dzień.

Zdjęcia do serialu dokumentalnego "Skoczkowie" zakończono w kwietniu 2023 roku, a premiera zaplanowana jest na 10 stycznia 2025 roku na platformie Prime Video.

Początki pracy Thurnbichlera w Polsce. Kibice poznają nieznane fakty

Natalia Kapustka, Interia Sport: Zdjęcia do serialu Prime Video wystartowały wraz z Twoim debiutanckim sezonem w Polsce. Jak się czułeś, wiedząc, że ekipa filmowa będzie Ci towarzyszyć od samego początku?

Thomas Thurnbichler: To na pewno było wyzwanie, ponieważ kiedy dołączyłem do zespołu, miałem niewielkie doświadczenie, a właściwie prawie żadnego, jeśli chodzi o pracę z mediami. Mieliśmy w zespole doświadczonych ludzi i staraliśmy się stworzyć ramy, w których wszystko mogłoby działać w odpowiedni sposób. Ekipa, która do nas dołączyła, naprawdę trzymała się zasad i nie była nachalna. Współpraca z nimi zawsze przebiegała w miłej atmosferze. Myślę, że to było dla mnie także spore pole do nauki. Było to ekscytujące i naprawdę interesujące. 

Było wiele momentów, w których musiałeś powiedzieć: "Przykro mi, ale tego nie możecie nagrywać"?

Tak, mieliśmy sytuacje, w których musieliśmy określić, co może być filmowane, a co nie. Staraliśmy się jednak pokazywać prawdziwe kulisy codziennej pracy zespołu, ponieważ uważam, że o to chodzi – aby zbliżyć widzów do tego sportu. Mam nadzieję, że udało nam się to osiągnąć.

A jak na pomysł kręcenia serialu zareagowali sami zawodnicy? 

Omówiliśmy ten pomysł w całym zespole. Pojawiły się pewne obawy, ale nie były one poważne. Po stworzeniu odpowiednich ram wszyscy byliśmy w pełni przekonani, że możemy zrealizować ten projekt i że nie stanowi to problemu. 

Czy ten serial pozwoli na poznanie Was z nieco innej strony?

To było dawno temu, więc też dokładnie nie wiem, co zostało nagrane. Często podczas zawodów miałem podpięty mikrofon, jednak nie jestem pewny, które sceny ostatecznie wybrano. Na pewno pojawi się więcej szczegółów naszej pracy. Widzowie dowiedzą się więcej o drużynie, pracy zespołu oraz o naszych osobowościach. 

Inauguracja sezonu 2022/23 odbyła się wtedy w Wiśle. W drodze na skocznię towarzyszyła wam eskorta policyjna, na trybunach czekali pełni emocji polscy kibice, a sam konkurs miał oglądać również prezydent Polski. Był stres?

Nie bałem się tego początku, ponieważ wszyscy skoczkowie byli w świetnej formie. Byliśmy naprawdę pewni siebie i mieliśmy za sobą bardzo dobre lato. W ogóle nie czułem strachu – byłem bardziej podekscytowany tymi konkursami.

Pamiętam ten moment, gdy jesteśmy razem jako drużyna i ta dobra forma sprawia, że nie odczuwamy już stresu. To bardziej ekscytacja, a to był naprawdę miły moment.

Początek tamtego sezonu był niemal jak z filmu – Dawid Kubacki wygrał zawody, a cały weekend okazał się najlepszym otwarciem pod względem punktowym w historii.

Może zawsze powinna towarzyszyć nam ekipa filmowa (śmiech). To na pewno był idealny start. Można nazwać to podręcznikowym przykładem. Dla mnie to zaszczyt prowadzić ten zespół. I chociaż teraz jest trochę trudniej, to wciąż sprawia mi to taką samą radość. 

To miało być wielkie święto w Zakopanem. Jasna odpowiedź Thurnbichlera

Jak to bywa w skokach narciarskich, nie brakowało też sytuacji wypełnionych bardziej tymi negatywnymi emocjami. Jednym z takich momentów był dla Ciebie brak polskiego hymnu w Zakopanem?

To jest coś, czego jestem wciąż pewien. Podczas tamtego weekendu skakaliśmy naprawdę dobrze. 

To była po prostu pechowa sytuacja i moim zdaniem błędna decyzja Borka w tym konkretnym momencie, by dać Dawidowi zielone światło. Zasługiwał na to bardziej niż ktokolwiek inny, by wygrać. To naprawdę mnie zabolało.

Straciliśmy w okolicach jednego punktu w obu konkursach, które skończyliśmy na drugim miejscu. To na pewno mój główny cel jako polskiego trenera – móc przeżyć tę chwilę przed niesamowitą publicznością w Zakopanem, słysząc hymn narodowy i ciesząc się tym razem z nimi. Było mi naprawdę smutno, że nie mogliśmy tego doświadczyć w tym konkretnym momencie.

Adam Małysz o Mistrzostwach Polski i specyfice wokół skoczni w Zakopanem. WIDEO/InteriaSport.pl/Interia.tv

Ważnym momentem sezonu były Mistrzostwa Świata w Planicy. Tytuł na skoczni normalnej miał bronić Piotr Żyła, ale po pierwszej serii zajmował dopiero 13. miejsce. Dla niego był to taki szok, że sam niewiele pamięta, co działo się między seriami. Pamiętasz, co powiedziałeś mu przed jego drugim skokiem?

Wiedziałem, że tego dnia zdobędziemy medal, ponieważ mieliśmy trzech skoczków wraz z Piotrkiem bardzo blisko miejsc medalowych. Piotrek zajął 13. miejsce po pierwszej serii, ale dzieliło go tylko sześć punktów, co na małej skoczni odpowiada trzem metrom. Wiedziałem, że to możliwe, zwłaszcza w takich warunkach. Kiedy szczęście połączy się z dobrym skokiem, można nawet przeskoczyć z 13. miejsca na pierwsze. I to właśnie zrobił Piotrek – oddał dobre skoki w obu rundach. Miał pecha w pierwszym skoku, ale szczęście w drugim. Podobnie było z Kraftem – miał świetne warunki w pierwszym skoku, a w drugim już nie. 

Pamiętam, co powiedziałem Piotrkowi: „To był świetny skok. Warunki nie były dla ciebie korzystne. Teraz po prostu zaufaj swoim skokom, bądź w pełni naturalny”. Po zawodach powiedział mi, że tego właśnie potrzebował, by oddać drugi skok w najbardziej naturalny sposób, z pełnym przekonaniem. I to zadziałało.

W pierwszym sezonie mogliśmy obserwować różne kreatywne ćwiczenia, gdzie zawodnicy byli podzieleni na grupy i musieli wykonywać różne nietypowe zadania. Czy zdarza się czasem, że nadal wykonujecie coś podobnego?

Nie robimy już tego rodzaju kreatywnych aktywności. Tak naprawdę, sport jest czymś na czym głównie nam zależy, a jednocześnie chcieliśmy tworzyć treści dla mediów społecznościowych. Stanowiło to trochę odwrócenie uwagi w tym czasie, aby odciążyć się od stresu. Ostatecznie to bardziej rozpraszało niż pomagało.

Czy z perspektywy czasu są jakieś decyzje, które podjąłbyś inaczej jako trener?

To mogłyby być może jedna lub dwie drobne rzeczy. Pewnie zdecydowałbym inaczej, ale ogólnie staramy się podejmować najlepsze decyzje w danym momencie, bez większych zmian. Myślę, że doświadczenie zawsze pomaga. Po trzech latach pracy, zwłaszcza w trudnych sytuacjach, wpływa już ono na moje decyzję.

Wiele osób uważa, że ten sezon w skokach może być przełomowy pod pewnym względem. Młodsi zawodnicy stają się liderami, a w samej dyscyplinie wprowadzane są nowe regulacje, a także rozważane są przyszłościowe zmiany. Jak to wygląda z Twojej perspektywy?

Tak, również to odczuwam. W naszej drużynie pojawiły się młodsze twarze, które rozwijają swoją formę. Przykładem może być Olek, który stał się liderem naszej drużyny już w zeszłym roku. Starsi, bardziej doświadczeni zawodnicy są teraz nieco w tyle. Nie mówię, że nie będą w stanie wrócić na najwyższy poziom – wciąż mają wiele do zaprezentowania. Skoki narciarskie na pewno rozwinęły się przez ostatnie lata. 

Skoki sprzed czterech czy pięciu lat nie wystarczą, aby wygrać zawody w tym sezonie. Każdy musi naprawdę zrozumieć, że jest to ciągły rozwój w naszym sporcie, aby być na szczycie, trzeba przejść przez te etapy rozwoju.

Widać to również w innych drużynach. W Austrii myślę, że będzie to Jan Hoerl czy Daniel Tschofenig. Stefan Kraft wciąż jest obecny, choć rzadziej dołącza. Podobnie dzieje się w Norwegii, gdzie dobrze prezentuje się Sundal. Z kolei widzimy także przykład Piusa Paschke. Starsi zawodnicy nadal będą obecni i będą nieco utrudniać życie tym młodszym. To naturalny proces, który właśnie się zaczyna.

Thomas Thurnbichler/Grzegorz Momot/PAP
Aleksander Zniszczoł i Thomas Thurnbichler/PZN/Tadeusz Mieczyński/materiały prasowe
Thomas Thurnbichler na wieży trenerskiej /Marcin Bulanda/PressFocus/Newspix


INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem