Partner merytoryczny: Eleven Sports

Gwiazdor skoków potrzebuje pomocy, dramatyczne wyznanie. Jest zależny od innych

Daniel-Andre Tande przyzwyczaił kibiców do swojej obecności na skoczni. Nic więc dziwnego, że gdy Norweg niespodziewanie podjął decyzję o zakończeniu kariery, wielu fanów było zrozpaczonych. Po dwóch miesiącach życia na sportowej emeryturze 30-latek zdecydował się na zaskakujące wyznanie. W rozmowie z NRK ujawnił, że nie może odnaleźć się w nowej rzeczywistości i... potrzebuje pomocy.

Daniel-Andre Tande
Daniel-Andre Tande/Maciej Napora/East News

Daniel-Andre Tande przez lata dostarczał emocji fanom skoków narciarskich z całego świata. Norweg miał ogromny dystans do siebie i zawsze starał się utrzymywać bliski kontakt nie tylko z innymi zawodnikami, ale również w kibicami. Nic więc dziwnego, że gdy w marcu 2021 roku reprezentant Norwegii doznał fatalnego wypadku na skoczni mamuciej w Planicy, środowisko skoków narciarskich zamarło z przerażenia. 

Po tym wypadku Norweski gwiazdor został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, a lekarze długo walczyli o jego życie. Miał złamany obojczyk, przebite płuco, a także inne obrażenia, które - jak się później okazało - nie zagrażały jego życiu. Tydzień później skoczek został odłączony od respiratora. 

Wielu ekspertów podejrzewało, że po takim przeżyciu mistrz świata w lotach z 2018 roku nie wróci już do uprawiania sportu zawodowo. Ku ich zaskoczeniu Norweg jednak powrócił na skocznię. Lęk do oddawania skoków na obiektach mamucich jednak pozostał. Fobia ta uprzykrzała życie 30-latkowi do tego stopnia, że ostatecznie zdecydował się zakończyć karierę. 

Halvor Egner Granerud udziela wywiadu specjalnie dla programu ,,Polskie Skocznie" WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport

Daniel-Andre Tande o trudach życia na sportowej emeryturze. Wcale nie jest łatwo, Norweg potrzebuje pomocy

Dwa miesiące po przejściu na sportową emeryturę Daniel-Andre Tande postanowił przerwać milczenie i zgodził się na rozmowę z dziennikarzami NRK. Jak się okazuje, po podjęciu decyzji o zakończeniu kariery skoczka narciarskiego, 30-latek ma problemy z odnalezieniem się w nowej dla niego rzeczywistości. Jak sam przyznał, porzucenie zawodowego sportu mocno odbiło się na jego zdrowiu psychicznym. 

"Gdy masz tak mało do zrobienia, to dość nudne. Czuję pustkę. (...) Chodzenie w kółko po podłodze w salonie nie jest zdrowe dla nikogo. Myślę, że polegałem na tym, że miałem pewnie rutyny i coś, na czym mogłem spędzać całe dni. Teraz zrobiło się takie błędne koło. Jestem zależny od znajomych, bliskich, rodziny, przyjaciół oraz partnerki, którzy pomagają mi przekroczyć próg domu" - oznajmił. 

Daniel-Andre Tande jest szczególnie wdzięczny swojej partnerce, Karoline Lobben, która pomaga mu odnaleźć się po zakończeniu sportowej kariery. "Najważniejsza była dla mnie zrzędliwa partnerka. Tylko dlatego, że chciała mnie wyciągnąć ze stanu użalania się nad sobą, w którym przez pewien czas się znajdowałem. Oczywiście, że to było dla mnie ważne. Inaczej po prostu leżałbym na sofie. Nie mam co do tego wątpliwości" - wyjawił. 

Były już skoczek narciarski stara się odnaleźć w nowej rzeczywistości i znaleźć pracę. Jest to jednak trudne bez wykształcenia, które 30-latek poświęcił, aby odnosić sukcesy w sporcie. "Nigdy nie byłem wielkim fanem szkoły, więc niewiele zrobiłem, aby przygotować się na tego typu zmianę. Jest to coś, co może spotkać wielu innych sportowców. (...) Wyobrażam sobie, że bardzo trudno jest znaleźć pracę. Jeśli tylko otrzymam pomoc z ortografią, prawdopodobnie wszystko pójdzie jednak dobrze. Chyba muszę trochę popróbować swoich sił (w różnych zawodach - przyp. red.), a potem dowiedzieć się, co mi odpowiada" - podsumował.

/INTERIA.PL/interia

"As Sportu 2024". Wybierz z nami finałową 16 plebiscytu

Daniel Andre Tande/AFP
Daniel Andre Tande/AFP
Daniel-Andre Tande/Foto Olimpik / NurPhoto / NurPhoto/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem