Partner merytoryczny: Eleven Sports

Spektakularna wpadka Lewandowskiego, Hiszpanie wściekli. Nazwisko Polaka jest wszędzie

Wydawało się, że drugi tak fatalny mecz pod kątem nieskuteczności, jak ten z Leganes, Robertowi Lewandowskiemu się nie przytrafi w najbliższym czasie. A jednak. FC Barcelona w abstrakcyjnych okolicznościach wypuściła z rąk prowadzenie w starciu z Atletico i przegrała 1:2. Kolejne spektakularne pudło zaliczył Lewandowski, na którym zogniskowała się krytyka ze strony hiszpańskich mediów.

Robert Lewandowski kolejny raz zawiódł kibiców Barcelony
Robert Lewandowski kolejny raz zawiódł kibiców Barcelony/Eric Verhoeven/Soccrates/Getty Images / MANAURE QUINTERO / AFP/Getty Images

Z potężną falą krytyki musiał zmierzyć się Robert Lewandowski po spotkaniu z Leganes. 36-latek nie wykorzystał kilku świetnych sytuacji bramkowych, a Barca w kuriozalnych okolicznościach przegrała u siebie 0:1. To właśnie snajper został "kozłem ofiarnym".

Mimo wielu krytycznych głosów Hansi Flick nie zdecydował się na odsunięcie go od składu i Polak wybiegł w podstawowej jedenastce na rywalizację z Atletico Madryt. A od niej miało naprawdę wiele zależeć. Barca wygrała tylko jeden z sześciu wcześniejszych meczów ligowych i potrzebowała trzech punktów jak ryba wody. 

Kapitalna pierwsza połowa, a potem dramat Barcelony. Atletico Madryt górą w hicie

FC Barcelona kompletnie zdominowała Atletico w pierwszej połowie i zasłużenie prowadziła 1:0 po golu Pedriego. "Los Colchoneros" mieli niewiele z gry, ale kiedy tylko stanęli przed okazją, wycisnęli ją jak cytrynę. Na 1:1 w 60 minucie trafił Rodrigo de Paul, a mecz zaczął się dla podopiecznych Hansiego Flicka na nowo. Martwiło to, że znów nieskuteczny był Lewandowski.

O ile w pierwszej odsłonie widowiska "Lewy" nie miał klarownej sytuacji do strzelenia gola, o tyle pod koniec hitu zaliczył spektakularną wpadkę. Kapitan reprezentacji Polski zwyczajnie nie miał prawa nie trafić w tej sytuacji. Ferran Torres otrzymał piłkę na wolne pole i zgrał do kolegi wprost pod nogi na około dwa metry przed bramką. Futbolówka zaplątała mu się jednak pod nogami i nie skończyło się to golem dla Barcy. 

"Blaugrana" przyparła Atletico do muru, ale Jan Oblak zaczarował wręcz bramkę. A na koniec spełnił się najczarniejszy ze scenariuszy. "Rojiblancos" w ostatniej akcji meczu przeprowadzili zabójczą kontrę, po której piłka zatrzepotała w siatce. Wprowadzony na kwadrans przed końcem Sorloth okazał się bohaterem ekipy Diego Simeone, a piłkarze Barcy skryli twarze w dłoniach. 

Hansi Flick przed meczem z Atletico Madryt: To naprawdę ważne wydarzenie dla nas. WIDEO/AP/© 2024 Associated Press

W mediach "nagonka" na Lewandowskiego. Hiszpanie nie mogą mu tego wybaczyć

"Ferran zaskoczył świetnym wyjściem i wystawił piłkę jak na tacy Lewandowskiemu. Polak nie był jednak w stanie nawet odpowiednio wykończyć akcji" - podsumowali akcję z udziałem "Lewego" dziennikarze "Mundo Deportivo". 

"Lewy powinien przez jakiś czas nie wychodzić z domu", "Drewno", "Lewandowski jak Darwin Nunez" - pieklili się w komentarzach w mediach społecznościowych kibice Barcy. Fatalnych odczuć względem 36-latka nie ratuje nawet fakt, że we wspomnianej sytuacji Ferran Torres mógł znajdować się na pozycji spalonej. 

Katalończycy przestali seryjnie strzelać gole. Lewandowski, który rozpoczął sezon na spektakularnym poziomie, przeżywa posuchę strzelecką. Polski zie zagrał dobrze. Niedobitki po strzale Raphini i dogrania w 76 minucie. Nawet jeśli byłby spalony, pomyłka napastnika była wprost niesamowita. Lewandowski musi na nowo odnaleźć swoją najlepszą wersję

~ oceniła Lewandowskiego redakcja "MARCA"

"Nie miał zbyt wielu okazji bramkowych. Wieczór pełen frustracji dla Polaka" - podsumowali oszczędnie dziennikarze portalu "Goal.com". 

Dzięki zwycięstwu nad Barcą Atletico Madryt objęło prowadzenie w tabeli La Liga. Jeśli Real Madryt wygra w niedzielę z Sevillą, zepchnie "Dumę Katalonii" na trzecią pozycję. 

Robert Lewandowski/PAP/EPA/Siu Wu/PAP
Robert Lewandowski/PAP/EPA/Siu Wu/PAP
Robert Lewandowski w meczu z Atletico Madryt/MANAURE QUINTERO / AFP/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem