FC Barcelona "zwycięzcą" derbów Madrytu. Lewandowski i spółka tylko na to czekali
FC Barcelona swoje spotkanie w ramach 17. kolejki La Ligi rozegra dopiero w niedzielę, ale okazję do świętowania otrzymała już późnym wieczorem w sobotę. Rayo Vallecano zdołało na własnym stadionie zremisować z Realem Madryt (3:3). To dla podopiecznych trenera Hansiego Flicka świetne wieści nie tylko z powodu samej wpadki odwiecznych rywali. Ten wynik oznacza bowiem, że po tym weekendzie "Blaugrana" z pewnością pozostanie liderem tabeli.
Rayo Vallecano postawiło się w derbach Realowi Madryt i ostatecznie zremisowało 3:3. Wpadka "Królewskich" to świetne wieści dla drużyny Roberta Lewandowskiego.
Szalone derby Madrytu bez zwycięzcy. Sześć bramek na Vallecas
Real Madryt miał pełne prawo czuć niepokój przed sobotnimi derbami. Chociaż Rayo Vallecano to żaden gigant przy takim molochu, jak "Królewscy", w ostatnim czasie potrafił napsuć krwi potężniejszym sąsiadom. W czterech ostatnich pojedynkach podopieczni Carlo Ancelottiego triumfowali nad rywalem zza miedzy tylko raz.
I gospodarze szybko udowodnili, że mają patent na Real. Już w czwartej minucie Unai Lopez wyprowadził Rayo na prowadzenie. Prawdziwy rollercoaster oglądaliśmy jednak dopiero w ostatnim kwadransie pierwszej połowy. Najpierw na 2:0 trafił Abdul Mumin, a później prym przejęli goście. Najpierw pięknym uderzeniem z dystansu popisał się Fede Valverde, a następnie kolejnego gola do swojego konta w tym sezonie dołożył Jude Bellingham. Wszystko wskazywało na to, że po przerwie "Królewscy" spokojnie przechylą szalę zwycięstwa na swoją stronę.
Te przeczucia znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości, gdy już w 56. minucie Rodrygo wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Znając charakter "Los Blancos", kibice już szykowali się na kolejne trafienia graczy Ancelottiego. Isi Palazon miał jednak inny plan. W 64. minucie przywrócił rezultat remisowy, który nie zmienił się już do ostatniego gwizdka - chociaż obie strony miały swoje dogodne okazje do zgarnięcia pełnej puli.
Lewandowski tylko na to czekał. FC Barcelona ma okazję odskoczyć rywalom
W listopadzie i na początku grudnia Real Madryt zdołał odrobić aż osiem punktów straty do FC Barcelona. Taki stan rzeczy doprowadził do tego, że chociaż "Królewscy" ani na chwilę nie przejęli fotelu lidera, wciąż mieli go w zasięgu wzroku. Przed sobotnimi derbami tracili do odwiecznego rywala zaledwie dwa punkty, mając w zanadrzu zaległe spotkanie z Valencią. "Blaugrana" nie zależała zatem od siebie.
Teraz piłkarze Hansiego Flicka mogą podejść do niedzielnego spotkania z CD Leganes z większym spokojem. Niezależnie od rezultatu, w ten weekend nie stracą fotelu lidera. Nie ulega jednak wątpliwości, że zrobią wszystko, by zwyciężyć. Po pierwsze, ich rywal znajduje się tuż nad strefą spadkową i zespół pretendujący do tytułu mistrzowskiego musi takich rywali pokonywać - zwłaszcza na własnym stadionie. Poza tym, za wielką dwójką od jakiegoś czasu czai się Atletico Madryt. "Rojiblancos" tracą zaledwie trzy "oczka" do lidera i jeśli pokonają Getafe CF, mogliby zrównać się z Barceloną.
Nie ulega jednak wątpliwości, że Robert Lewandowski i spółka z pewnością uśmiechnęli się na widok wyniku derbów Madrytu. Teraz pozostaje im jednak wykonać własną pracę. Początek spotkania "Blaugrana" - Leganes zaplanowano na niedzielę o godzinie 21:00. Już zapraszamy na relację na żywo na łamach Interii Sport (tutaj).