Thriller w Gnieźnie! Heroiczna postawa MKS-u FunFloor Lublin
Hit 9. serii ORLEN Superligi Kobiet nie zawiódł pod względem emocji i fenomenalnego widowiska! Nieprawdopodobna sytuacja w końcówce meczu mogła przybliżyć zawodniczki MKS-u URBIS Gniezno do sensacyjnego zwycięstwa, jednak pomimo gry w poczwórnym osłabieniu trzy punkty wywiózł MKS FunFloor Lublin!
To było z całą pewnością jedno z najlepszych spotkań w obecnym sezonie ORLEN Superligi Kobiet, a na wysokości zadania stanęły zawodniczki obu zespołów. W tym meczu nie brakowało pięknych bramek, skutecznych interwencji bramkarek, a przede wszystkim toczone było ono w bardzo dobrym tempie, z małą liczbą błędów własnych. Na prowadzeniu znajdowały się zarówno zawodniczki MKS-u URBIS Gniezno, jak i MKS-u FunFloor Lublin. Po bramkach m.in. Magdy Więckowskiej wydawało się, że trzy punkty wywiezie zespół prowadzony przez Pawła Tetelewskiego. W ostatnich dwóch minutach kary wykluczenia otrzymały aż 4 zawodniczki lubelskiego zespołu, jednak zdołały one utrzymać korzystny wynik i pokonać MKS URBIS Gniezno 34:32 (15:16).
- Słowa uznania dla mojego zespołu, że udało nam się utrzymać korzystny wynik, grając w potrójnym osłabieniu, a wcześniej nawet jedynie z dwoma zawodniczkami w polu. Minusik jednak za to, że doprowadziliśmy do takiej sytuacji i nie zamknęliśmy wcześniej tego spotkania. Nie rzuciliśmy bramki z czystej pozycji, a później posypały się kary - powiedział Paweł Tetelewski, trener MKS-u FunFloor Lublin.
Zwycięstwo mistrzyń
Pierwsze spotkanie 9. serii ORLEN Superligi Kobiet zostało rozegrane jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia, a KGHM MKS Zagłębie Lubin pokonało na wyjeździe Sośnicę Gliwice 35:18 (17:11). Pierwsze minuty meczu miały nieco zaskakujący przebieg, bowiem dobre wejście w mecz Edyty Byzdry i Wiktorii Kostuch pozwoliło objąć gospodyniom prowadzenie 7:4. Aktualne mistrzynie Polski bardzo szybko powróciły na właściwe tory i systematycznie punktowały swoje rywalki. Gliwiczankom nie można było odmówić ambicji, jednak wiele nietrafionych rzutów i aż 31strat przełożyło się na bardzo wysoką porażkę.
- Dopóki mogliśmy utrzymać koncentrację i to co sobie założyliśmy, to te 10 minut wyglądało w naszym wykonaniu bardzo dobrze. Wraz z upływającym czasem przyszło zmęczenie i młodzieńcza fantazja. Oczywiście nie można być zadowolonym z wysokiej porażki, jednak cieszę się z otrzymanej lekcji od KGHM MKS Zagłębia Lubin. Nasza młodzież mogła się ograć, a szansę debiutu otrzymały zawodniczki z Gliwic. Zobaczyły one w tym meczu, jak wygląda różnica pomiędzy I ligą i ORLEN Superligą Kobiet - wyjaśnił Michał Kubisztal, trener Sośnicy Gliwice.
Outsider bez punktów
Zdecydowanie bardziej wyrównany przebieg miało spotkanie pomiędzy Energa Startem Elbląg i Młynami Stoisław Koszalin. Nie brakowało w nich emocjonujących momentów i zwrotów akcji, jednak w drugiej części spotkania gospodynie zdołały zbudować przewagę, której nie oddały do końca meczu. Duża w tym zasługa m.in. Aleksandry Zych, która wobec słabszej postawy swoich koleżanek na pozycji rozgrywającej, wcieliła się w rolę liderki i zdobyła aż 11 bramek. Nie zawiodły również Tatsiana Pahrabitskaya (8 bramek) i Klaudia Grabińska (5 trafień).
Podobnych emocji dostarczyło niedzielne spotkanie w Kaliszu, gdzie KPR Ruch Chorzów pokonał miejscowe Energa Szczypiorno 33:29 (13:15). Trenerka Monika Cholewa miała tym razem do dyspozycji zaledwie 10 zawodniczek, jednak pomimo tego jej zespół wypracował sobie do przerwy 2 bramkową przewagę. Jeszcze w 50. minucie spotkania na tablicy wyników widniał remis 23:23, jednak o zwycięstwie gospodyń zadecydowała lepiej rozegrana końcówka meczu. W szeregach gości na wyróżnienie zasłużyła m.in. Patrycja Wiśniewska, autorka 8 bramek.
Przeciętna Piotrcovia
Problemów z pokonaniem Piotrcovii Piotrków Trybunalski nie miały zawodniczki KPR-u Gminy Kobierzyce. Aktualne wicemistrzynie Polski bardzo dobrze weszły w mecz i wypracowały sobie 6 bramkową przewagę (7:1). Wpływ na to miała m.in. świetna dyspozycja w bramce Viktorii Saltaniuk. Podopieczne Marcina Palicy schodziły do szatni z wysokim prowadzeniem, jednak humory popsuł im groźnie wyglądający uraz Justyny Świerczek. Brak jednej z liderek miał początkowo wpływ na grę wicemistrzyń Polski, jednak nie potrafiły tego wykorzystać zawodniczki Piotrcovii Piotrków Trybunalski. Na domiar złego ich każdy punkt zaczął punktować KPR Gminy Kobierzyce, który ostatecznie wygrał to spotkanie 33:23 (17:12).
- Graliśmy jak dzieci we mgle. Bardzo słabo zaczęliśmy - od 0:5, a później ciężko jest z taką drużyną jak Kobierzyce odrobić straty. Dobrymi momentami nie da się wygrać spotkania z tak mocnym przeciwnikiem. Ja wróciłam do walki o ligowe punkty, nie jestem jeszcze w swojej najwyższej formie. Mam nadzieję, że szybko się pozbieramy bo już w następną sobotę zagramy mecz z Ruchem Chorzów - powiedziała Romana Roszak, rozgrywająca Piotrcovii Piotrków Trybunalski.