- Bark mnie trochę jeszcze boli. Idę do doktora, żeby go jakoś podreperować. Może zamrozi, nie wiem co wymyśli. Najgorzej nie jest, ale jeszcze dokucza. Z Węgrami zagrałbym nawet bez ręki - powiedział 33-letni obrotowy. Większe problemy zdrowotne ma jego pięć lat młodszy brat Michał. Podstawowy rozgrywający i jeden z najbardziej bramkostrzelnych zawodników drużyny narodowej uległ zatruciu pokarmowemu i nie wystąpił w ostatnim meczu grupowym z Koreą Płd., wygranym przez "Biało-czerwonych" 33-25. - Michał czuje się już nieco lepiej. Trochę go głowa bolała, gdy wróciliśmy do hotelu. Może dlatego, że cały dzień spędził w pokoju. Rano niezbyt dobrze to wyglądało. Nic nie mógł jeść, miał wymioty, kręciło mu się w głowie. Jedliśmy to samo, nie mam pojęcia co się stało, że akurat trafiło na niego - wyjaśnił Bartosz Jurecki. O miejscu Polski w tabeli grupy C decydował ostatni sobotni pojedynek Słowenii z Serbią. - Oglądaliśmy drugą połowę spotkania w hotelu. Było wielkie napięcie. Zwłaszcza, gdy Serbowie prowadzili trzema bramkami, a potem Słoweńcy ich doszli na jedną. W końcówce jak Słowenia wygrywała dwoma golami to z pokoi dochodziły okrzyki radości, bo już wiedzieliśmy, że zajmiemy drugą pozycję i jedziemy do Barcelony - opowiedział. Gdyby Polacy wcześniej nie przegrali ze Słoweńcami, to wówczas oni radowali by się z pierwszej pozycji w grupie i teoretycznie łatwiejszej drogi do finału. - Cieszymy się z drugiego miejsca, choć żałujemy tej przegranej ze Słowenią, ale taki jest sport. Zaczynamy się powoli pakować. W niedzielę o dziewiątej śniadanie, a o dziesiątej wyjazd do Barcelony - dodał Jurecki. Węgrzy według srebrnego z 2007 roku i brązowego z 2009 medalisty mistrzostw świata, który 31 stycznia będzie obchodził 34. urodziny, to wymagający przeciwnik. - Potem zaczniemy się szykować na Węgrów. Nie będzie łatwo, to wymagający rywal. Graliśmy z nimi w turnieju przed mistrzostwami w Czechach, gdzie był remis. To będzie zacięty mecz i do ostatniej chwili nie będzie wiadomo kto wygra - podkreślił. Bartosz Jurecki wysoko ocenił postawę w bramce Marcina Wicharego podczas meczu z Koreą Płd. - Wichciu bardzo nam dzisiaj pomógł. Koreańczycy byli momentami dla nas za szybcy. Ale opanowaliśmy sytuację i uciekliśmy im na kilka bramek - wspomniał. Z Saragossy Cezary Osmycki