Polska awans do drugiej fazy turnieju zapewniła sobie w poniedziałek w Bazylei - dzięki zwycięstwu nad Hiszpanią 26:23. Meczu szalonym, dziwnym, zarazem pełnym ambitnej walki ze strony Polek. Spotkaniu, w którym do rozpoczęcia 29. minuty Polki nie miały żadnej kary, a pierwszym wykluczeniem była... czerwona kartka Pauliny Uścinowicz. Później zaś jeszcze osiem razy Biało-Czerwone otrzymywały kary, Hiszpanki - raz. - Drużyna pokazała, że wygryziemy to, że będziemy gryźć parkiet. Każda z nas zostawiła serducho i jestem z tego dumna - mówiła po spotkaniu obrotowa Aleksandra Olek. Po raz ostatni Polki wyszły z grupy w 2014 roku, wtedy w Győrze niespodziewanie pokonały Rosję. Drugi etap był rozgrywany w Debreczynie, tak jak teraz. Biało-Czerwone przegrały tam jednak trzy mecze, zakończyły zmagania w drugim etapie na ostatnim miejscu, co zakończyło się 12. pozycją w Europie. Polska wśród 12 najlepszych drużyn w Europie. I tak jak 10 lat temu, znów zagra w Debreczynie Teraz Polska też jest wśród 12 najlepszych drużyn, to już pewne. Z Bazylei na Węgry zespół Arne Senstada zabiera ze sobą wysoką porażkę z Francją, aż 22:35. Zagra jednak jeszcze aż cztery spotkania, wciąż ma więc szansę na awans do półfinału. Choć nie ukrywajmy, będzie o to trudno. Wszystko bowiem rozstrzygnie się w czwartek i piątek: Polki zagrają wtedy z drugą drużyną grupy A, czyli Szwecją. A dzień później ze zwycięzcą tamtej grupy, czyli Węgrami. To zdecydowani faworyci, zresztą ze Szwedkami Polki mierzyły się tydzień temu w dwóch meczach kontrolnych na ich terenie. Najpierw poniosły najwyższą klęskę w historii wzajemnych potyczek - w Ystad przegrały aż 22:38, to jednak gigantyczna różnica. W drugim starciu, w Lund, było już zdecydowanie lepiej - Szwecja wygrała 28:27, po trafieniu Emmy Lindqvist w samej końcówce. Sparingi to nie to samo co mecze mistrzowskie, niemniej taką grą w obronie jak w poniedziałek, Polki mogą napsuć półfinalistkom turnieju olimpijskiego sporo krwi. Później nasz zespół czekają jeszcze dwie potyczki - z drużynami z grupy B. Tam wszystkie ekipy wciąż mają szansę na awans: to Czarnogóra, Czechy, Rumunia i Serbia. Przy czym przed wtorkowymi meczami kończącymi rywalizację, Czarnogóra jest w najlepszej sytuacji, a Serbia w najgorszej. Strzelecki rekord reprezentacji Szwecji. A to nasz kolejny rywal, już w czwartek Najpierw Polki muszą się jednak skupić na starciu ze Szwecją, która ma problem z zagraniem dwóch świetnych meczów z rzędu. W Debreczynie ograła aż 28:18 Macedonię Północną, ale później aż 25:32 przegrała z Węgrami. I ten wynik zabiera ze sobą do drugiej rundy, co mocno komplikuje szanse Szwedek na awans do półfinału. Nie chodzi już nawet o samą porażkę, ale też jej rozmiar. Szwecja musi więc wygrać z Francją, a już na pewno nie może pozwolić sobie na porażkę z Polską. W poniedziałek drużyna trenera Thomasa Axnera kończyła zmagania grupowe meczem z Turcją, która radziła sobie zaskakująco dobrze. Z Węgrami przegrała ledwie sześcioma bramkami (24:30), z Macedonią Północną zremisowała 25:25. Dziś jednak została zdemolowana przez Szwecję, to był jednostronny pokaz mocy. Do tej strzelecki rekord turnieju należał do Norwegii, która rzuciła Austrii 38 bramek. Szwedki taki dorobek miały już w 44. minucie, prowadziły wtedy 38:14. Zanosiło się, że dobiją do połowy setki. A Turczynki chwytały się wszelkich środków obrony, ich bramkarka Yagmur Bembeyaz została wyrzucona z boiska z czerwoną kartką za spowodowanie upadku rywalki poza polem bramkowym. Mimo, że nie miała szans na złapanie piłki. Ostatecznie Szwedki wygrały 47:19 (25:12), wyraźnie oszczędzając siły swoich gwiazd. A i tak Nathalie Hagman oddała 11 rzutów i zdobyła 11 bramek.