Samo pokonanie Portugalii w drugim meczu fazy grupowej w mistrzostwach Europy było dla Polek warunkiem niezbędnym, by zostać w grze o awans do kolejnego etapu. W teorii - bez względu na wynik drugiego spotkania w grupie C, między Francją i Hiszpanią. W czwartek Biało-Czerwone wysoko przegrały bowiem z Francuzkami (22:35), były bezradne. W sobotę zespół prowadzony przez Arne Senstada wygrał jednak 22:21 - po dramatycznym boju, w którym rywalki cały czas były blisko. Doprowadzały do kolejnych remisów, także w ostatnich 10 minutach, miały akcje, po których mogły objąć prowadzenie. Decydujące okazały się jednak: wielka klasa Moniki Kobylińskiej, udane interwencje Pauliny Wdowiak i świetna gra w obronie. Hiszpania prowadziła z Francją, nawet trzema bramkami. To był koszmarny rezultat dla Polek Tyle że ten sukces Polek na niewiele by się zdał, gdyby w drugim spotkaniu doszło do sensacji. A taką byłaby wygrana przebudowywanej ekipy Hiszpanii z mistrzem świata Francją. Ten ostatni zespół często kiepsko wchodzi w turnieje, rozkręca się z każdym kolejnym spotkaniem. Niemniej tu, w Bazylei, "Trókolorowe" pokazały swoją moc w pierwszym starciu z Polską. Układ był jasny: gdyby Hiszpania pokonała Francję, byłaby już praktycznie jedną nogą nogą w drugiej fazie w Debreczynie. Nawet w sytuacji nieznacznej przegranej z Polską w poniedziałek, bo zakładamy, że Francja łatwo upora się z Portugalią. W tabelce dla trzech drużyn Polska miałaby wówczas na starcie fatalny bilans bramkowy z bezpośrednich starć. Nawet minimalny triumf Hiszpanek w dzisiejszym mecz sprawiał, że w meczu z nami mogły pozwolić sobie na siedmiobramkową wpadkę. Polki musiały więc trzymać kciuki za mistrzynie świata, a te miały spore problemy. Niemal cała pierwsza połowa toczyła się pod dyktando Hiszpanii, kapitalnie grała Danila So Delgado, która w pierwszej połowie aż siedem razy pokonała Laurę Glauser. A jej koleżanki - ledwie cztery razy. Tyle że Hiszpanki znakomicie grały też w obronie, nie dopuszczały wielkiich gwiazd "Trójkolorowych" do rzutów. I prowadziły do przerwy 11:10. A zaraz po niej - 13:10. Później Francja wypracowała jednak minimalną przewagę. Niewielką, ale w tak zaciętym spotkaniu - ważną. Na 95 sekund przed końcem Anne Erauskin rzuciła kontaktowego gola, na 22:23. Za chwilę jednak Hiszpanki grały już w osłabieniu, a Grace Zaadi Deuna przesądziła sprawę. 24:22 dla Francji i spokój dla Polek. To zaś oznacza, że w poniedziałek wygrana z Hiszpanią wystarczy Polsce do awansu. Remis premiować będzie jednak rywalki - i zakończy turniej dla Biało-Czerwonych.