Ależ demolka w meczu Polek! Pokaz mocy tuż przed mistrzostwami Europy
Już w najbliższy czwartek polskie piłkarki ręczne muszą być w optymalnej formie - wtedy właśnie w Bazylei zmierzą się z aktualnymi mistrzyniami świata i wicemistrzyniami olimpijskimi - Francuzkami. Już dziś można obawiać się o wynik tego starcia. Do Szwajcarii Biało-Czerwone polecą bowiem ze Szwecji - tam wybrały się na dwa ostatnie sprawdziany przed najważniejszym turniejem w tym roku. I niestety, próba nie wypadła dobrze - przegrały w Ystad ze Szwecją aż 22:38 (11:18). Rewanż - w niedzielę w Lulei.
Mistrzostwa Europy, które w tym roku goszczą Szwajcaria, Austria i Węgry, są prawdopodobnie turniejem ostatniej szansy dla selekcjonera reprezentacji Polski Arne Senstada, którego umowa wygasa na początku przyszłego roku. Na razie Polki pod wodzą Norwega nie dokonały żadnych znaczących postępów, nie błysnęły poważniej w najważniejszych imprezach. O półfinałach mistrzostw świata, w których dwukrotnie byliśmy w poprzedniej dekadzie, na razie można zapomnieć.
W czwartek 28 listopada w Bazylei Polska zagra z Francją, mistrzem świata i wicemistrzem olimpijskim - trudno w tym spotkaniu liczyć na jakąkolwiek zdobycz. Dwa dni później rywalem Polek będzie Portugalia, w tym wypadku zwycięstwo jest wręcz obowiązkiem, by marzyć o grze w drugiej rundzie. A w poniedziałek 2 grudnia Biało-Czerwone, wierzymy w to, zagrają o wszystko z Hiszpanią, czyli drużyną mającą w ostatnich latach też spore problemy. Do drugiej fazy grupowej, która odbędzie się w Debreczynie, awansują tylko dwie ekipy. Niemal na pewno Francja, pytanie, kto jeszcze.
Szwecja - Polska w Ystad tuż przed startem mistrzostw Europy. Biało-Czerwone zostały rozgromione
Forma Polek nie daje jednak wielkiego optymizmu, sygnałem ostrzegawczym były już dwie wyjazdowe porażki w wyjazdowych sparingach z bardzo przeciętną Islandią miesiąc temu. Mimo, że jeszcze pod koniec września rozbiły ten sam zespół w czeskim Chebie 26:15. Teraz, kilka dni przed startem mistrzostw, trener Senstad zabrał do Szwecji zawodniczki, z których stworzy skład na zmagania w Bazylei. Obie federacje umówiły się na dwa mecze testowe: w sobotę z Ystad i w niedzielę w Lulei.
W składzie Szwedek jest wiele gwiazd, ale wydaje się, że drużynie tej ciężko będzie nawiązać walkę z Norwegią czy Francją. Zwykle rywalizować mogą o brąz z Dunkami. Co ciekawe, Polska miała z tą reprezentacją pozytywny bilans bezpośrednich spotkań: wygrała 22 razy, rywalki - 16. I nigdy dotąd drużyna "Trzech Koron" nie pokonała Polski wyżej niż siedmioma trafieniami (24:17 w 1993 roku). Dziś ta statystyka przestała być aktualna.
Szwedki bowiem zmiotły drużynę Senstada z boiska, wygrały aż 38:22 (18:11). Pierwszą bramkę zdobyła Monika Kobylińska, przez siedem minut Biało-Czerwone stawiały opór. A gdy Nathalie Hagman dała prowadzenie drużynie trenera Tomasa Axnera 3:2, zaczął się odjazd faworytek.
Nie ma w polskim składzie takich gwiazd jak Johanna Bundsen, Linn Blohm, Jamina Roberts czy Nathalie Hagman, niemniej wynik ten oznacza różnicę dwóch klas. I choć mamy do czynienia z półfinalistkami ostatnich MŚ i IO, źle wróży Polkom przed startem najważniejszego turnieju w 2024 roku.
Chyba że w niedzielę uda się tę plamę zmazać. Choć raczej to wątpliwe.
Szwecja - Polska 38:22 (18:11)
Szwecja: Bundsen, Ryde, Eriksson - Lerby 5, Hansson 3, Blohm, Hvenfelt, Löfqvist 2, Hagman 5, Petersson Bergsten 4, Roberts, Axnér 4, Thorleifsdóttir 3, Strömberg 3, Carlson 2, de Jong, Dano 2, Lindqvist 4.
Polska: Płaczek, Wdowiak, Zima - Balsam, Drażyk 2, Górna 2, Kobylińska 3, Kochaniak-Sala, Matuszczyk 5, Michalak, Nocuń, Nosek, Olek, Rosiak 4, Tomczyk, Urbańska, Uścinowicz, Zych.