Łukasz Gikiewicz: Nie tak to powinno wyglądać
Mecz z Holandią pokazał, że można się z tą kadrą utożsamiać. Na Malcie ta teza przeszła trudną weryfikację, ale reakcja Piotra Zielińskiego na zwycięską bramkę przywróciła poczucie, że jesteśmy w tym razem. I jemu, i kibicom trudno się cieszyć.

Robert Lewandowski po meczu mówił, że u nas nie może być za dobrze, a teraz przed barażami znów usiądziemy na ziemi. I o ile rozumiem radość swoją, kibiców czy dziennikarzy po Holandii, tak sami zawodnicy chyba nie powinni się aż tak nasycić - jakby nie było - stratą punktów na Stadionie Narodowym.
Stwierdzenie, że skoro prawie wygraliśmy z Holandią, to mecz z Maltą wygra się sam, nigdy nie powinno urodzić się w jakiejkolwiek biało-czerwonej głowie.
Nie ma też znaczenia, że graliśmy prawie o nic, bo i tak mamy baraże. Kwestia pierwszego koszyka na baraże nie jest przecież bez znaczenia w kontekście awansu na mundial. Poza tym, to oficjalny mecz reprezentacji Polski. Każdy z nich musi być potraktowany tak, jakby był ostatnim w życiu, jeśli mamy na poważnie reprezentować kilkudziesięciomilionowy naród.
Tymczasem wyglądało to fatalnie.
Graliśmy jak za karę
Malta oddała dwa razy więcej strzałów celnych. Osiem do czterech w takiej statystyce, z takim rywalem, jest powodem do głębokiego zastanowienia się nad sobą. I to niezależnie od końcowego wyniku. Ona pokazuje, że mieliśmy na Malcie furę szczęścia. Dosłownie, zwłaszcza biorąc pod uwagę wspomnianą bramkę Piotra Zielińskiego na 3:2 po rykoszecie.
Cieszy mnie, że Piotrek się nie cieszył. Cieszy mnie, że lecą z nami piloci, którzy w rozmowach z TVP nie wyszli z założenia, że zwycięzców się nie sądzi.
Urban: "Zachowywaliśmy się bardzo źle w obronie. Byliśmy zbyt daleko od przeciwnika. To był taki mecz-pułapka, myśmy w tę pułapkę wpadli"
Lewandowski: "W pierwszej połowie byliśmy statyczni. Zbyt wolno graliśmy piłką. Nie potrafiliśmy wejść w to starcie i zostawialiśmy bardzo dużo miejsca przeciwnikom. Wiele rzeczy zawiodło w przygotowaniu do meczu, tak żeby ułatwić sobie to spotkanie. Musieliśmy się namęczyć".
Bez tworzenia oblężonej twierdzy. Narracji, że są niekochani, a przecież wygrali. Mecz z Maltą nie powinien tak wyglądać - i sami zainteresowani zdają sobie z tego sprawę.
W pierwszej połowie mieliśmy dwa udane dryblingi. Sam Ilyas Chouaref miał ich siedem! O tym, jak ważne było wygrywanie pojedynków jeden na jeden, zwłaszcza w takim meczu, świadczy bramka Karola Świderskiego. Nie byłoby jej bez "siatki" założonej obrońcy gospodarzy przez Michała Skórasia.
Szybko zebraliśmy głupie kartki - to kolejny temat, który nie pomógł zachować spokoju i płynności w tym meczu. Pierwsza Przemysława Wiśniewskiego, który dopiero co przez nie pauzował, a na Malcie wyglądał bardzo słabo. Druga, Nikoli Zalewskiego, zirytowała selekcjonera: "Rozmawialiśmy na ten temat, żeby uważał na to i dostaje. Nie powinno mu się to przydarzyć", powiedział Urban. Trudno mu się dziwić - w pierwszym barażu nie będzie mógł Zalewskiego przez tę kartkę wystawić do gry.
Po tym zgrupowaniu mam mieszane uczucia. Starcie z Holandią pozwoliło nabrać wiary i optymizmu, ale Malta brutalnie sprowadziła nas na ziemię.
Przez to teraz, podobnie jak Lewandowski, liczę na szczęście w losowaniu. Przyda się, bo jeszcze nie gramy z taką regularnością, by dwa mecze z rzędu - jak kiedyś dwa skoki Adama Małysza - były równe.
"Obyśmy zagrali dwa razy u siebie", mówi kapitan. To też świadczy o moralach, podejściu, nastawieniu reprezentantów. Jeszcze nie czują się na tyle pewnie, by grać z byle kim, byle gdzie. Mecz z Maltą mógł i powinien podnieść pewność siebie. Niestety, mimo zwycięstwa tego nie zrobił.












