Marcin Warakomski (Dolcan): Po meczu zostałem zaczepiony przez jednego fotografa, który nazwał mnie "wieśniakiem". Zareagowałem impulsywnie i wdałem się w niepotrzebną sprzeczkę. Mogłem inaczej postąpić. Ale proszę mi wybaczyć, jestem tylko człowiekiem. Zostałem sprowokowany i w takich sytuacjach choć zwykle macham ręką na całą sprawę, to czasem zdarza mi się wybuchnąć. Piłka wpadła do siatki po moim rykoszecie i z boiska schodziłem jako przegrany. Miałem prawo być zdenerwowany, ale to nie oznacza, że ktoś może mi ubliżać. Jacek Kiełb (Korona): Dolcan bardzo nas zaskoczył swoją ambitną postawą. Naprawdę trudno grało się dzisiaj przeciwko rywalom, nie łatwo było tutaj o punkty. Muszę przyznać się, że w sytuacji bramkowej nie strzelałem. Chciałem dośrodkować do kolegów, ale piłka odbiła się od obrońcy i wpadła do bramki. Dopisało nam szczęście, była to w końcu jedyna bramka meczu, i to zwycięska bramka. Cieszę się, że miałem w niej swój wkład, bo po to są zmiennicy, że mają wchodzić na boisko i wykonywać swoją pracę. Cieszę się też z wygranej. Są dni lepsze i gorsze, ale najważniejsze, że wygraliśmy. Paweł Sasin: Ciężki mecz. Nie graliśmy najlepiej, to prawda, ale najważniejsze, że wygraliśmy. Dolcan to ciężki przeciwnik, udowodnił to w Kielcach. Jestem zawiedziony jednak naszą skutecznością. Z drugiej strony na początku sezonu graliśmy bardzo efektownie, a przegrywaliśmy. Takie spotkania jak dzisiejsze się zdarzają. Klasowy zespół poznaje się jednak po tym, gdy wygrywa, mimo słabszego dnia. Mariusz Zganiacz: Wszedłem na boisko w trakcie meczu, ale nie było sportowej złości. Chciałem tylko pomóc drużynie wygrać i wypadłem chyba nie najgorzej. Za mało graliśmy w pierwszej połowie piłką. Za często wykopywaliśmy piłkę do napastników, oni nie potrafili zbyt długo przy niej się utrzymać, Dolcan odbierał i kontrował. Piłkarze z Ząbek zagrali zresztą bardzo dobrze. Od początku zastosowali pressing, wysoko na nas wsiedli i byliśmy w szoku. Ale przebudziliśmy się w odpowiednim momencie i udało się wygrać.