"Niebiescy" przełamali fatalną passę i wygrali pierwszy mecz wyjazdowy po ośmiu miesiącach. "Jak nie z Ruchem, to z kim?" - pytali przed sobotnim meczem piłkarze ŁKS, którzy ostatnie ligowe zwycięstwo odnieśli 12 września, gdy na własnym stadionie pokonali 1:0 Jagiellonię Białystok. W ośmiu następnych meczach łodzianie zdobyli zaledwie trzy punkty, strzelając w nich tylko dwa gole, a tracąc trzynaście. Złą passę chcieli przerwać w pojedynku z Ruchem Chorzów, jednak nie powiększyli swojego dorobku punktowego. ŁKS w pierwszej połowie miał przewagę w środku pola, kilka razy próbował pokonać Krzysztofa Pilarza, jednak bramkarz Ruchu trzy razy skutecznie interweniował po strzałach Adama Czerkasa, a na linii pola karnego wygrał pojedynek z Kamilem Bartosiewiczem. Gdy raz został ograny przez Czerkasa, to zawodnik ŁKS spod linii końcowej boiska z "zerowego" kąta nie trafił do siatki. Goście przed przerwą nie forsowali tempa, starali się grać uważnie w obronie, jednak nie mieli okazji do kontrataku. Doczekali się jej trzy minuty po zmianie stron i zamienili ją na gola. Po zagraniu Wojciecha Grzyba z prawej strony boiska i biernej postawie obrońców ŁKS czekający na piłkę w polu karnym Martin Fabus nie miał problemów z wpisaniem się na listę strzelców. Dziesięć minut później mogło być 0:2, bo zmuszony do interwencji za polem karnym Bogusław Wyparło przegrał pojedynek z Marcinem Zającem. Zawodnik Ruchu nie trafił jednak do pustej bramki. W drugiej połowie gospodarze nie stworzyli żadnego zagrożenia pod chorzowską bramką. Po meczu powiedzieli: Trener Ruchu Chorzów Bogusław Pietrzak: "Spodziewałem się, że to nie będzie wielkie widowisko i tak było, choć emocji nie brakowało. Uczulałem swoich zawodników, że o wyniku najprawdopodobniej zdecyduje jedna bramka. Drugą połową graliśmy z przewagą tego jednego gola, jednak nie potrafiliśmy spokojnie kontrolować gry i niepotrzebnie doprowadziliśmy do nerwowej końcówki, w której mogliśmy stracić przypadkową bramkę. Na pewno porozmawiam o tym z zawodnikami, bo tak nie możemy grać. Cieszę się, że przełamaliśmy fatalną passę meczów na wyjeździe bez bramek. Zdjęliśmy z siebie to odium i mam nadzieję, że w ostatnim w tym roku meczu wyjazdowym też coś strzelimy. W wyjściowej jedenastce miał się dzisiaj znaleźć Remigiusz Jezierski, jednak na przedmeczowym rozruchu doznał urazu". Szkoleniowiec ŁKS Łódź Marek Chojnacki: "Nie będę podsumowywał tego meczu, bo Ruch wygrał zasłużenie. Był od nas lepszy we wszystkich elementach. Dla nas najlepiej by było, gdyby ten sezon już się skończył. Sama ambicja i zaangażowanie to na polską ekstraklasę za mało. Jeśli wszyscy grają na swoim najwyższym poziomie, to możemy pokusić się o jakieś punkty. Jeśli trafią się w meczu, dwa, trzy słabsze ogniwa, to przegrywamy". ŁKS - Ruch Chorzów 0:1 (0:0) Bramki: 0:1 Martin Fabus (48). Żółta kartka - ŁKS: Mladen Kascelan. Ruch Chorzów: Tomasz Brzyski, Ariel Jakubowski, Rafał Grodzicki, Martin Fabus. Sędzia: Piotr Siedlecki (Warszawa). Widzów 4 000. ŁKS: Bogusław Wyparło - Mladen Kascelan, Dejan Ognjanović, Marcin Adamski, Adam Marciniak - Jakub Biskup (80. Tomasz Ostalczyk), Labinot Haliti, Paweł Drumlak (52. Gabor Vayer), Dariusz Stachowiak - Adam Czerkas, Kamil Bartosiewicz (59. Adrian Świątek). Ruch Chorzów: Krzysztof Pilarz - Wojciech Grzyb, Rafał Grodzicki, Maciej Sadlok, Ariel Jakubowski - Marcin Zając, Maciej Scherfchen (87. Ireneusz Adamski), Grzegorz Baran, Pavol Balaz (75. Piotr Ćwielong) - Tomasz Brzyski (93. Artur Sobiech), Martin Fabus.