Nareszcie - liczy się tu i teraz!
Przed dzisiejszym spotkaniem Polski z Portugalią w Lidze Narodów usłyszałem (wreszcie!) bardzo rozsądną wypowiedź trenera Michała Probierza. Selekcjoner oznajmił, że „liczy się tu i teraz”. Czyli skupia się tylko i wyłącznie na potyczce z Portugalią, nie patrzy na ten mecz przez pryzmat kolejnego spotkania ze Szkocją. Wiadomo, że jeśli nawet przegramy, to możemy uratować trzecie miejsce, premiowane barażem o utrzymanie wśród najlepszych drużyn tych rozgrywek. Probierz dodał przy tym to, co zazwyczaj powtarza przed spotkaniami: „gramy o zwycięstwo”. Mam tylko nadzieję, że za rozsądnymi słowami pójdą rozsądne decyzje i gdy na godzinę przed meczem zobaczymy wyjściową „jedenastkę”, to nie będziemy reagować głośnym „co?!”.
Pamiętam bowiem swoje zaskoczenie przed starciem z tym samym rywalem kilka tygodni temu w Warszawie i pamiętam końcowy wynik tego meczu (1:3). Moim zdaniem eksperymenty w tamtym ustawieniu się nie opłaciły i należałoby wyciągnąć wnioski. Także z rozegranego kilka dni później meczu z Chorwacją (3:3). Chodzi mi głównie o grę defensywną. Straciliśmy bowiem aż sześć bramek w tych dwóch spotkaniach.
Dziś nie mam wątpliwości, że na Estadio Do Dragao, że będziemy cierpieć, długimi momentami biegać bez piłki, starając się odebrać ją rywalom. Naiwnością byłoby myślenie, że Portugalczycy, mając miejsce w kolejnej rundzie rozgrywek w kieszeni, potraktują ten mecz ulgowo. Nie ma takiej opcji - na własnym stadionie zagrają z taką samą albo większą determinacją, niż było to na Stadionie Narodowym. Mam jednak nadzieję, że nie będą wchodzili w nasze pole karne jak w masło, jak to było w Warszawie.
Tematem numer jeden tego zgrupowania była dla wszystkich nieobecność Roberta Lewandowskiego. Owszem, to duża strata, ale przede wszystkim, żeby zatrzymać rywali, musimy uszczelnić środek boiska i cały blok defensywny. Nie może być tak, że Rafael Leao biega z taką swobodą lewą flanką, jak w poprzednim spotkaniu. Winnych wówczas było kilku - Sebastian Walukiewicz, Przemysław Frankowski, ale też niedoświadczony Maxi Oyedele, który miał niwelować błędy starszych kolegów. Nie udało się to.
Nie wiem, dlaczego Michał Probierz tak rzadko daje szansę na grę Bartoszowi Bereszyńskiemu, ale dla mnie jest to zawodnik, który daje największą gwarancję, żeby zablokować zakusy rywali po naszej prawej stronie.
Nie piszę o tym, żeby w tym meczu skupić się na murowaniu własnej bramki i bronieniu remisu - a wiemy, że przy szczęśliwym układzie punkt może nam dać 3. miejsce już dziś - ale o skupieniu się na tym, by defensywa była monolitem. Wczorajszy mecz Francji z Izraelem (0:0) jest dowodem, że można pokusić się o niespodziankę. Zresztą nie trzeba szukać ich w innych grupach - przecież nawet Szkotom udało się zatrzymać na własnym boisku Cristiano Ronaldo i jego kolegów (0:0). W rewanżu na wyjeździe też byli blisko zdobyczy punktowej, bo do 88. minuty remisowali 1:1. Dopiero gol Ronaldo w samej końcówce dał gospodarzom wygraną 2:1.
Kiedy Probierz mówi "liczy się tu i teraz", to ja rozumiem, że trafi ze składem i postawi od pierwszej minuty na tych, którzy wydają się oczywistymi wyborami, jak na przykład Kacper Urbański, Nicola Zalewski - ci zawodnicy w prawie wszystkich meczach kadry dają jakość, są zawodnikami, którzy w kluczowym momencie mogą zrobić różnicę. Ta sama uwaga dotyczy Piotra Zielińskiego, ale co do niego raczej nie ma wątpliwości, że mogłoby go zabraknąć.
Co do nieobecności Lewego, reguła jest podobna jak w dotychczasowych spotkaniach, w których nie grał - odpowiedzialność rozłoży się (musi!) na innych zawodników. I nie jest pora na rozważania, czy kadra, aby na pewno Lewandowskiego potrzebuje, tylko sęk w tym, by pod jego obecność inni nie obniżali poziomu, jakiego wymaga się od tej drużyny. Robert, gdy jest w kadrze na boisku, ma za dużo innych obowiązków, bo inni unikają odpowiedzialności.
W dzisiejszym meczu w napadzie postawiłbym na Adama Buksę. Przede wszystkim dlatego, że jest to napastnik, który najlepiej z tych powołanych potrafi utrzymać się przy piłce, dać czas pomocnikom i skrzydłowym, by przesunęli się bliżej pola karnego rywala. Takiego atutu nie dają ani Krzysztof Piątek, ani Karol Świderski - obaj najlepiej czują się w polu karnym, gdzie czekają na wykończenie akcji. Podejrzewam zaś, że w tym miejscu to my dziś będziemy gościć dość rzadko, ale musimy wykorzystać każdą okazję, która się nam tam trafi.