Swój drugi występ w ekipie "Czarodziejów" Gortat rozpoczął w pierwszej piątce. Trener Randy Wittman zdecydował się na taki krok prawdopodobnie dlatego, że podczas rozgrzewki urazu doznał Brazylijczyk Nene.29-letni łodzianin przebywał na parkiecie 37 minut. Trafił pięć z dziesięciu rzutów z gry oraz dwa z czterech wolnych.Początek spotkania nie zwiastował porażki gospodarzy, którzy - przede wszystkim za sprawą Johna Walla - szybko osiągnęli kilkunastopunktową przewagę. Rozgrywający w niespełna siedem minut zdobył aż piętnaście punktów.Machina Wizards zacięła się po przerwie. Wall nie był już tak skuteczny; w całym meczu uzyskał 26 punktów. W ekipie goście za to nie do zatrzymania był Thaddeus Young. Zdobył 29 pkt, trafiając 14 z 20 rzutów z gry. Przyjezdni z Filadelfii do remisu doprowadzili pod koniec trzeciej kwarty. Natomiast w połowie ostatniej części zaczęli rywalom uciekać.Poprawę w grze 76ers doskonale ilustruje dorobek uzyskany w pierwszej i drugiej połowie, odpowiednio 44 i 65 pkt.To była druga porażka Wizards w obecnym sezonie. Kolejny mecz "Czarodzieje" rozegrają 3 listopada i czeka ich wyjątkowo trudne zadanie. Na wyjeździe zmierzą się z broniącymi tytułu Miami Heat. "Żar" zanotował w piątek drugą z rzędu porażkę w lidze NBA. W swoim trzecim spotkaniu w tym sezonie przegrał na wyjeździe z Brooklyn Nets 100:101. Podopieczni trenera Erika Spoelstry jedyne dotąd zwycięstwo zanotowali na otwarcie, grając we własnej hali z Chicago Bulls. W obu kolejnych spotkaniach wyjazdowych (w środę zmierzyli się z Philadelphia 76ers) schodzili z parkietu pokonani.Na półmetku ich piątkowego pojedynku z Nets był remis 47:47, ale później lepiej radzili sobie gospodarze, którzy w trzeciej kwarcie wypracowali 15-punktową przewagę (70:55). Heat odrobili jednak większość strat, na niespełna cztery sekundy przed końcem ostatniej części gry dzięki trafieniom Chrisa Bosha z rzutów wolnych przegrywali tylko jednym punktem, ale nie zdążyli już doprowadzić choćby do dogrywki.- Decydujące było dzielenie się piłką. Wiemy, że naszym atutem jest rozłożenie sił w ataku na kilku zawodników. Nie z każdym przeciwnikiem można opierać się głównie na grze defensywnej - podkreślił po meczu broniący barw gospodarzy Kevin Garnett.W jego zespole wyróżnili się jednak przede wszystkim Paul Pierce (19 pkt, 5 zbiórek, 6 asyst) oraz Joe Johnson (również 19 pkt). W drużynie rywali najlepszy był LeBron James, który zdobył 26 pkt, miał 6 zbiórek i 7 asyst.Spotkanie często przerywane było przez nieprzepisowe zagrania. Łącznie sędziowie odgwizdali 58 fauli.Dogrywka potrzebna była, by wyłonić zwycięzcę meczu w Memphis. Ostatecznie miejscowi Grizzlies wygrali z Detroit Pistons 111:108. Ważne rzuty w dodatkowym czasie gry zanotował w ekipie gospodarzy Tayshaun Prince, który przed sezonem przeszedł do "Niedźwiadków" właśnie z Pistons (występował tam od 2002 roku).Ekipa z Detroit kontynuuje czarną serię w pojedynkach wyjazdowych z zespołami z Konferencji Zachodniej. Po raz ostatni ze zwycięstwa w takim meczu cieszyła się marcu ubiegłego roku.Osłabieni brakiem Tima Duncana (w poprzednim meczu uderzono go w klatkę piersiową) zawodnicy San Antonio Spurs wygrali w Los Angeles z Lakers 91:85. Wśród gości na pochwały zasłużyli Tony Parker (24 pkt) oraz Manu Ginobili. Ten drugi dołożył 20 pkt, choć spotkanie zaczynał na ławce rezerwowych. Wyniki piątkowych meczów: Washington Wizards - Philapelphia 76ers 102:109 Charlotte Bobcats - Cleveland Cavaliers 90:84 Orlando Magic - New Orleans Pelicans 110:90 Atlanta Hawks - Toronto Raptors 102:95 Boston Celtics - Milwaukee Bucks 98:105 Houston Rockets - Dallas Mavericks 113:105 Memphis Grizzlies - Detroit Pistons 111:108 Minnesota Timberwolves - Oklahoma City Thunder 100:81 Brooklyn Nets - Miami Heat 101:100 Denver Nuggets - Portland Trail Blazers 98:113 Phoenix Suns - Utah Jazz 87:84 Sacramento Kings - Los Angeles Clippers 101:110 Los Angeles Lakers - San Antonio Spurs 85:91