Przez większość spotkania to "Byki" były na prowadzeniu. Przewaga gospodarzy sięgała nawet 19 punktów, a ostatnia kwarta zaczynała się przy stanie 93:80 dla Bulls. Choć James minionej nocy był świetny, to zniwelowanie straty w ostatniej części gry było zasługą przede wszystkim Kyle'a Kuzmy. 24-letni rezerwowy zaczął pogoń od zdobycia siedmiu kolejnych punktów. Ostatecznie w finałowych 12 minutach uzyskał 11 ze swoich 15 punktów w meczu. - Anthony Davis był blisko limitu fauli, a LeBron już bardzo zmęczony. Potrzebowaliśmy kogoś z ławki, kto weźmie na siebie ciężar gry i ktoś taki się znalazł - przyznał trener Lakers, Frank Vogel. Kuzma wraca do formy po kontuzji stawu skokowego, której doznał latem na zgrupowaniu reprezentacji USA. - Dochodzę do siebie. Wiem, że potrzeba czasu i muszę być cierpliwy, bo tak naprawdę od sierpnia niewiele trenowałem - powiedział. Wśród pokonanych najlepszy był Zach LaVine - 26 pkt oraz po siedem asyst i zbiórek. Lakers wygrali szósty mecz z rzędu i z bilansem 6-1 prowadzą w tabeli Konferencji Zachodniej. Po jednej porażce w tym sezonie mają jeszcze dwie drużyny ze Wschodu - Philadelphia 76ers oraz Boston Celtics. "Szóstki" minionej nocy odpoczywały, natomiast "Celtowie" pokonali na wyjeździe Cleveland Cavaliers 119:113. Gości do wygranej poprowadził Gordon Hayward, który był niesamowicie skuteczny. Z 20 rzutów z gry spudłował zaledwie trzy i spotkanie zakończył z dorobkiem 39 punktów, co jest wyrównaniem jego rekordu kariery. Do tego miał osiem asyst oraz siedem zbiórek.