Jeremy Sochan zrobił to na oczach wszystkich. Pół minuty do końca i taki cios
W przedwigilijną noc standardowo do gry weszła NBA. Kibice obejrzeli aż 14 spotkań. Grało między innymi San Antonio Spurs. Zespół z Jeremym Sochanem w składzie przegrał z Philadelphią 76ers 106:111, choć prowadził 103:102. Polski koszykarz spisał się całkiem dobrze, ale trzeba przyznać, że w kluczowej akcji na 31 sekund przed końcem nie zatrzymał gwiazdy rywali, Tyrese'a Maxeya.
O godzinie 1:00 czasu polskiego w nocy z poniedziałku na wtorek rozpoczęło się starcie Philadelphii 76ers z San Antonio Spurs. Gospodarze byli faworytami i udowodnili to przy obecności niemal 20 tysięcy kibiców w Wells Fargo Center. Trzeba jednak przyznać, że wygrana nie przyszła im łatwo. W połowie trzeciej kwarty mieli 15-punktową przewagę, którą wypuścili z rąk. Goście na 6 minut przed końcem meczu wyszli na prowadzenie, jeszcze na 80 sekund do ostatniej syreny byli na czele (103:102), ale ostatecznie przegrali.
Zwycięskiej ekipie w trudnym momencie znacznie pomógł kolejny popis jej lidera, Tyrese'a Maxeya. Gwiazdor przez całe spotkanie był całkiem dobrze pilnowany przez Jeremy'ego Sochana. Polak z uwagi na swoje umiejętności gry w defensywie po raz kolejny został wystawiony do krycia najtrudniejszego z zawodników. Na 31 sekund przed końcem nie upilnował jednak 24-letniego Amerykanina, który po zwodzie trafił za trzy punkty (zdj. główne, filmik poniżej). Philadelphia powiększyła wtedy prowadzenie ze 104:103 na 107:103 i nie dała się już złapać.
14. porażka San Antonio Spurs w sezonie. Maxey uciekł Sochanowi w kluczowym momencie
Maxey skończył starcie z imponującym dorobkiem 32 punktów, 10 zbiórek i 8 asyst. Sochan miał ich odpowiednio 15, 8 i 3.
Dla 76ers było to 10. zwycięstwo przy 17 porażkach w tym sezonie. Z kolei Spurs mają bardzo wyrównany bilans - 15 wygranych i 14 przegranych. Gospodarze zajmują 12. miejsce w Konferencji Wschodniej, a goście są na 9. lokacie we Wschodniej.
Philadelphia 76ers - San Antonio Spurs 111:106 (19:20, 29:25, 36:30, 27:31)