Wydawało się, że organizacja Fame MMA to miejsce w sam raz dla Marcina Najmana. Żaden z zawodników tu startujących nie zdobył tytułu mistrza Europy w kickboxingu. Nikt też nie posiada zawodowej licencji bokserskiej. Jak się jednak okazuje, liczy się tylko dyspozycja dnia. Najman w sobotę nie miał swojego dnia. Po zwycięstwie nad Piotrem "Bonusem BGC" Witczakiem, podczas gali Fame 5 MMA, zapowiadał kolejny triumf. Tym razem nie dotrwał jednak nawet do drugiej rundy. Po uderzeniu rywala upadł, a serię kolejnych ciosów przerwać musiał sędzia. Wściekłości z takiego obrotu sprawy nie kryje trener pokonanego, Damian Herczyk. - Całe przygotowania to nie wiem, po co one były, bo poszły w d.... Tyle mogę podsumować, bo nie zrobił ani jednej akcji z treningów. Myślę, że tu jest kwestia psychiki i on tego nie dźwiga. On jest strasznie spięty, jak wychodzi, bo widziałem to już drugi raz - mówił w rozmowie z serwisem mmmnews.pl. Okazuje się również, że Najman przedobrzył z motywacją. - Jestem na niego wku..., bo dwa dni przed walką pojechał do jakiegoś boksera, który mu pewnie natłukł jakieś teorie i dokładnie to, co robili na tamtym treningu, robił później w walce. Miał tego nie robić, miał iść w drugą stronę, bo robiliśmy zupełnie odwrotne akcje. Efekt jest, jaki jest - dodał Herczyk. Po sobotniej walce pięściarz z Częstochowy zapowiedział koniec kariery. Nie wiadomo jednak, na ile poważnie traktować jego deklarację, ponieważ z arenami walki żegna się nie po raz pierwszy. Co ciekawe, Herczyk nie wyklucza dalszej współpracy, jeśli Najman zmieni zdanie i zdecyduje się toczyć kolejne walki. UKi