Dramatyczne sceny we Francji. Szturm kibiców na boisko. Pręty latały w powietrzu
Nie od dziś wiadomo, że kibice we Francji nie należą do tych z gatunku spokojnych. Co jakiś czas z tego kraju świat obiegają obrazki, których nie chcemy oglądać na piłkarskich boiskach. Niestety pod koniec listopada sytuacja podczas jednego ze spotkań Ligue 1 znów wymknęła się spod kontroli. Sędzia, widząc co dzieje się na trybunach, natychmiast z zawodnikami ewakuował się do szatni. A działo się sporo. W powietrzu latały nawet metalowe pręty.
Do dantejskich scen doszło podczas niedzielnego starcia pomiędzy FC Nantes a Le Havre AC. Stadion wypełnił się co prawda do ostatniego miejsca, lecz niestety daleko było do idealnej atmosfery na trybunach. Od samego początku starcia w kość piłkarzom dawali sympatycy miejscowej drużyny. Obie ekipy nawet nie zdążyły na dobre się rozkręcić i już sektora ultrasów gospodarzy w kierunku boiska poleciały nietypowe przedmioty. Kibice zaczęli rzucać... piłeczkami tenisowymi oraz rolkami papieru toaletowego. Dlaczego? Chodziło o protest związany z obecnym funkcjonowaniem ligi francuskiej.
Sytuacja w końcu się uspokoiła. Już wydawało się, że zespoły spokojnie dograją potyczkę do ostatniego gwizdka sędziego. Niestety myślący tak optymiści byli w błędzie. Prawdziwy dramat rozpoczął się dopiero w doliczonym czasie gry do drugiej połowy. Znów dali popalić sympatycy FC Nantes i to do tego stopnia, iż arbiter nawet się nie zastanawiał, nakazując głównym bohaterom natychmiastowe opuszczenie murawy. Kamery następnie pokazały trybuny, a tam działy się rzeczy niestworzone. Kibice przeprowadzili szturm na boisko. Na szczęście nieudany, bo zareagowały odpowiednie służby.
38 dodatkowych minut do drugiej połowy. Kibice Nantes FC nabroili, było naprawdę gorąco
Przepychanki między obiema stronami trwały naprawdę długo. Najbardziej agresywne osoby wpadły w furię. W jednym z nagrań dostępnych w mediach społecznościowych widać fruwające metalowe pręty. Informuje również o nich portal RMC Sport. Napięcie ustało dopiero po kilkudziesięciu minutach. W międzyczasie fani siedzący w neutralnych sektorach zdążyli opuścić obiekt i piłkarze końcówkę dograli na niemal pustym stadionie. Na obiekcie pozostał mało kto, ponieważ gospodarze nie mieli szans na zwycięstwo. Przegrywali 0:2 i nawet cud nie dałby im trzech punktów do tabeli.
Podczas nieprzewidzianej przerwy czas nie został zatrzymany. Efekt? Arbiter oficjalnie doliczył aż 38 dodatkowych minut. Le Havre dzięki triumfowi wydostało się ze strefy spadkowej Ligue 1. Są w niej z kolei gospodarze, którzy są realnie zagrożeni spadkiem do niższej klasy rozgrywkowej. Na pewno też klub otrzyma kare finansową, bo takie zachowanie kiboli nie może ujść płazem. Mecz w Polsce pokazywała na żywo stacja Eleven Sports. "Klasycznie: "na zachodzie sobie poradzili". (?)" - ironizowali internauci w mediach społecznościowych pod materiałem wideo przedstawiającym moment przerwania konfrontacji.