Gwiazda bez ogródek ws. przypadku Igi Świątek, padł mocny zarzut. "To bardzo przykre"
Za kilkadziesiąt godzin minie równy tydzień odkąd Iga Świątek zszokowała tenisowy świat i poinformowała o pozytywnym teście antydopingowym po jednej z sierpniowych kontroli. Choć zakazana trimetazydyna znalazła się w organizmie Polki z winy producenta leku, to i tak raszyniankę profilaktycznie zawieszono na równy miesiąc. Część środowiska była oburzona tak krótką karą, głos zabrała między innymi Simona Halep, która poczuła się niesprawiedliwie potraktowana. Teraz dołączyła do niej Beatriz Haddad Maia.
Szokująco zakończył się listopad dla miłośników tenisa. Iga Świątek przekazała opinii publicznej, że jeden z sierpniowych testów antydopingowych wykazał obecność trimetazydyny w jej organizmie. Polka wraz z teamem błyskawicznie rozpoczęła walkę o udowodnienie swojej niewinności. Ta zakończyła się sukcesem, o czym poinformowała w kilkuminutowym materiale wideo. "To był najtrudniejszy czas w mojej dotychczasowej karierze. Niezasłużenie, bo nie zrobiłam nic złego. Niemniej wierzę, że sportowca poznaje się po tym, że potrafi podnieść się z sytuacji, na które nie ma wpływu, także poza kortem" - przekazała.
Winny okazał się producent leku z melatoniną. Podopieczna Wima Fissetta wspomniany środek zażywa w przypadku długich lotów oraz problemów ze snem. Sportsmenka po ujawnieniu szczegółów dotyczących postępowania otrzymała oficjalne przeprosiny i powoli przygotowuje się do rozpoczęcia kolejnego sezonu. Nie opuści w nim żadnej z imprez, do których się zapisała, ponieważ miesięczne zawieszenie nałożone przez ITIA trwa do 4 grudnia do północy. Raszyniance gry zakazano profilaktycznie, na dokładnie miesiąc, co rozwścieczyło część środowiska, a zwłaszcza Simonę Halep. Szwajcarka w podobnym przypadku musiała na dłużej rozstać się z ukochaną dyscypliną.
Beatriz Haddad Maia ma żal do tenisowych władz. I przypomina
"Siedzę i próbuję to zrozumieć, ale naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć czegoś takiego. Siedzę i zastanawiam się, skąd tak duża różnica w traktowaniu i ocenie?" - grzmiała wspomniana zawodniczka w mediach społecznościowych. Jej stronę wzięła Beatriz Haddad Maia. "Pojawiają się pytania jak przebiega cały ten proces wydawania wyroków w przypadku różnych graczy. I myślę, że każdy jest traktowany inaczej. Jeżeli tak jest, to jest to bardzo przykre. Choćby nie każdy ma dostęp do prawników, nie każdy też pojawi się w mediach, choć często są to bardzo podobne przypadki, w których też chodziło o skażenie w kremie, suplementach czy lekach" - rozpoczęła swój wywód w programie "New balls please".
Brazylijka doskonale wie o czym mówi, ponieważ sama znalazła się w identycznej sytuacji co Simona Halep. "Mój przypadek też był dokładnie taki sam i zabrano mi jedenaście miesięcy, żeby udowodnić moją niewinność. Byłam zawieszona na jedenaście miesięcy i straciłam bardzo wiele. Dlatego jestem pewna, że Halep czuła to co ja i zgadzam się z tym, co napisała" - dodała. Jej słowa zacytował Michał Chojecki w serwisie X.
Celem zawodniczki z Ameryki Południowej nie był atak personalny w Igę Świątek. Ba, wzięła nawet Polkę w obronę. "Jestem przekonana, że nie wzięłaby niczego, żeby w ten sposób podnieść poziom. Znam ją oraz jej charakter, wartości i etykę pracy jej zespołu. Są niezwykle profesjonalni, więc nie mam co do tego wątpliwości - zaznaczyła stanowczo.