Osobom pobieżnie śledzącym doniesienia ze świata czarnego sportu, taka statystyka może wydawać się niezrozumiale niska. Jak to tak? Ci dominujący żużel Polacy zdołali przez te wszystkie lata "wyprodukować" zaledwie trzech mistrzów? W liczbie tytułów wyprzedzają ich nie tylko Szwecja czy Dania, ale także Stany Zjednoczone, a nawet Nowa Zelandia? Polska nie zawsze była dominatorem żużlowych torów. W latach PRL-u na przeszkodzie wielu polskim utalentowanym zawodnikom stawała bariera sprzętowa. Nie mieli oni dostępu do tak szybkich maszyn, jak ich rywale zza żelaznej kurtyny. Wydawało się, że dogonienie zachodu na żużlowym torze jest po prostu niemożliwe. Wtedy na scenę wkroczył Jerzy Szczakiel. Jerzy Szczakiel - indywidualny mistrz świata 1973 Finał Indywidualnych Mistrzostw Świata sezonu 1973 rozgrywano na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Między kibiców nie sposób było wepchnąć choćby wykałaczki. Mówi się, że zasiadło ich na trybunach aż 100 tysięcy. Polscy fani liczyli na sprawienie sensacji przez któregoś z miejscowych faworytów - Zenona Plecha, Edwarda Jancarza czy Pawła Waloszka. Nikt nie spodziewał się ogromnych fajerwerków po 24-letnim, niedoświadczonym jeszcze Jerzym Szczakielu z Opola. Młody reprezentant Polski miał za sobą naprawdę trudny rok - zdał maturę i pochował swoją mamę. Sam udział w tych niezwykle prestiżowych zawodach był dla niego ogromnym wyróżnieniem. Opolanin zaskoczył wszystkich. Przez całe zawody popisywał się świetnymi wyjściami spod taśmy i stawiał rywalom twarde warunki na dystansie. O tytule musiał decydować bieg dodatkowy pomiędzy Szczakielem, a jego największym idolem, nowozelandzkim dominatorem Ivanem Maugerem. Gdy zawodnik zza oceanu upadł podczas próby wyprzedzenia Polaka, ryk śląskich kibiców można było usłyszeć chyba nawet nad morzem. Rzeczpospolita miała swojego pierwszego reprezentanta w żużlowym panteonie. Wokół chorzowskiego finału narosła masa teorii spiskowych. Sensacyjny wyskok formy Szczakiela tłumaczono jego rzekomym dodatkowym treningiem albo zmową z puszczającym taśmę sędzią. Żadnego z tych domysłów nigdy nie udowodniono. Sam opolanin po finale nie świętował hucznie. Pojechał złożyć kwiaty na grobie swej mamy. Tomasz Gollob - indywidualny mistrz świata 2010 Szczakiel nie wiedział, że nieco na północ od jego rodzinnego Opola wychowuje się już 2-letni bydgoszczanin, który za kilkadziesiąt lat powtórzy jego sukces. Tomasza Golloba żadnemu z kibiców przedstawiać nie trzeba. Jednakże, mimo statusu gwiazdy największego formatu, również jemu udało się zdobyć zaledwie jeden tytuł. Lata świetności Golloba przypadły już na czasy cyklu Grand Prix. Z zasady miał on wyeliminować "sensacyjnych" mistrzów w rodzaju Szczakiela. Wysoką formę trzeba w nim prezentować nie w jednodniowym finale, a kilku rundach rozłożonych na cały sezon. Bydgoszczanin zwyciężył w pierwszym w historii turnieju Grand Prix, we Wrocławiu w sezonie 1995. Czołówce zaczął jednak poważnie zagrażać dopiero 4 lata później. Bardzo długo utrzymywał status lidera klasyfikacji generalnej, ale tuż przed ostatnią rundą uczestniczył w bardzo groźnym karambolu we Wrocławiu. Ze względu na stan zdrowia oddał Rickardssonowi tytuł bez walki. Później regularnie zdobywał medale w kolorach brązowym i srebrnym, ale złoto było pozostawało dla niego nieosiągalnym. Sięgnął po nie dopiero wtedy, gdy część rywali zaczynała go już lekceważyć ze względu na wiek - w sezonie 2010. Miał wówczas 39 lat. Całe szczęście, że tytuł zapewnił sobie już w przedostatniej rundzie cyklu, bo przed jego finałem... złamał nogę. Do turnieju w Bydgoszczy co prawda wyjechał, ale nie był w stanie sprostać rywalizacji z najlepszymi. Wycofał się z rywalizacji i wkroczył na tor dopiero po to, by stanąć na podium. Bartosz Zmarzlik - indywidualny mistrz świata 2019 i 2020 Jeszcze jeżdżąc w Stali Gorzów, Tomasz Gollob namaścił swojego następcę. Został nim Bartosz Zmarzlik, jeden z największych żużlowych talentów w ostatnich latach. - Pan Tomek powiedział mi "Młody, ja ci to wszystko skrócę o 10 lat - wspominał niegdyś Zmarzlik na antenie Canal Plus. - Nie pomylił się - dodał. Pierwszy tytuł mistrzowski Zmarzlik zdobył mając tyle samo lat, co Jerzy Szczakiel. Tym razem nikt nie mógł jednak niczego Polakowi zarzucić. Zdominował on cały cykl 2019, a drugi tytuł obronił już rok później. Był pierwszym Polakiem i drugim żużlowcem w całej erze Grand Prix, któremu udało się tego dokonać. W sezonie 2021 toczył ostry bój do niemal ostatniego wyścigu, ale ostatecznie musiał uznać wyższość Artioma Łaguty. Wciąż jednak mówi się o nim, jako o zawodniku mającym ogromne szanse na pobicie rekordu Ivana Maugera. Nowozelandzki idol Szczakiela zdobył 6 mistrzowskich tytułów. Niespełna 27-letni Zmarzlik na zdobycie brakujących pięciu ma - patrząc na biografię Golloba - całkiem sporo czasu.