Motor zrealizował największy hit transferowy. To prawdziwy ojciec sukcesu drużyny
Orlen Oil Motor Lublin od lat jest hegemonem polskiego żużla. To wszystko zasługa kapitalnie zorganizowanego klubu. Odpowiada za to prezes Jakub Kępa, czyli autor budowy wielkiego Motoru. To właśnie Kępa ściągnął Bartosza Zmarzlika, realizując hit transferowy dekady, a może i największy transfer w historii polskiego żużla. Jedno jest pewne. To dzięki niemu drużyna funkcjonuje jak w szwajcarskim zegarku.
Ostatnie cztery lata, to cztery finały. Trzy mistrzostwa Polski, jedno wicemistrzostwo. To dorobek Orlen Oil Motoru Lublin, który całkowicie zdominował polski żużel w ostatnich latach. Co więcej, nic nie wskazuje, aby klub w najbliższym czasie miał obniżyć sportowy poziom.
Robi wszystko po cichu. Nie bryluje
Prezes Jakub Kępa nie należy na tych, którzy są na świeczniku. Swoją ciężką pracę wykonuje po cichu, a media najchętniej ograniczyłby do minimum. Jeśli coś sobie zaplanuje, to realizuje swoje pomysły. Tak było ze Zmarzlikiem, który marzył mu się od lat.
To przez lata Kępa budował relacje towarzyskie z rodziną Zmarzlika. Opłaciło się, bo postawił na swoim i namówił mistrza świata na transfer do Motoru. Sam Zmarzlik nie ma czego żałować, patrząc na to, w jakich problemach finansowych jest ebut.pl Stal Gorzów. W samym Lublinie może czuć się jak pączek w maśle, bo mistrz podobno inkasuje około 6 milionów za sezon.
Naraził się innemu prezesowi. Opłaciło się
Kiedy Motor Lublin awansował do PGE Ekstraligi, wydawało się, że hucznie zleci z elity. Tak się jednak nie stało. Prezes ni stąd, ni zowąd wyciągnął Grigorija Łagutę. Największy żal o to mógł mieć Krzysztof Mrozek, który był dogadany z Rosjaninem. W końcu Łaguta obiecał, że po powrocie z zawieszenia dołączy do ROW-u. Wybrał jednak inaczej, czym rozwścieczył Mrozka.
Łaguta jednak nie żałuje. W Lublinie stał się idolem kibiców, jeździł wybitnie, a swoimi akcjami czarował kibiców czarnego sportu. Do dzisiaj kibicuje Motorowi, choć w lidze polskiej jeździć nie może. To tylko pokazuje, że Motor stał się dla niego prawdziwym domem, w którym o atmosferę i spokój dbał prezes Kępa.
Ma nos do transferów. Nie przepłaca, a buduje potęgę
Czasem w żużlu potrzeba czegoś więcej, niż same suche fakty i liczby. I tak było w przypadku transferów Jacka Holdera oraz Fredrika Lindgrena. Praktycznie nikt ich nie chciał, a Jakub Kępa dał im szansę. I to się opłaciło. Australijczyk i Szwed odpalili, stając się jednymi z najlepszych w PGE Ekstralidze. To się nazywa nos do transferów.
O Jakubie Kępie mówi się w środowisku, że jest świetnym managerem. I trudno temu zaprzeczyć. W klubie zgadza się wszystko co do złotówki. Nie jedzie ponad stan, jak niektóre kluby. A mimo to buduje potęgę. Drużynę, która w ostatnich latach jest nie do pokonania. To właśnie Kępa jest ojcem sukcesu Motoru. I dopóki on będzie w Lublinie, dopóty Motor będzie odnosił sukcesy.