7 punktów i 2 bonusy to przyzwoity występ w wykonaniu Bartosza Smektały, aczkolwiek stać go na dużo więcej. Tym bardziej, że leszczynianin zawiódł zupełnie w końcówce, przywożąc w swoich dwóch ostatnich startach zaledwie punkt z bonusem. Smektała już wie, nad czym musi popracować. - Pierwsza faza zawodów była okej. Będę musiał coś wymyślić na zewnętrzne pola po równaniu, bo trudno mi było się dostać do krawężnika, przez co woziłem tyły jadąc po szerokiej. Muszę nad tym popracować. Nie mogę powiedzieć, że pojechałem słabo, ale to nie jest taki wynik, jakiego bym oczekiwał. Z dwucyfrówką mógłbym wracać zadowolony do domu - skomentował Bartosz Smektała. Najedli się strachu Choć leszczynianie zwyciężyli niedzielne spotkanie, to najedli się sporo strachu. Mecz od początku nie układał się po ich myśli, a punkty do tabeli wyrwali dopiero w ostatnim wyścigu. - Wilki wysoko postawiły poprzeczkę. To był trudny mecz. Wydaje mi się, że kibicom się podobało, bo jak może się nie podobać mecz, który rozstrzyga się w ostatnim wyścigu? Najedliśmy się strachu. Ciężko nam było się dopasować. Tor był przygotowany bardzo dobrze, ale ewidentnie było widać, że nie mieliśmy atutu toru - skomentował Bartosz Smektała. Bolączką leszczyńskiego zespołu były starty, bowiem podopieczni Piotra Barona przegrywali niemalże każde wyjście spod taśmy. Jak już wcześniej informowaliśmy to zawodnicy zadecydowali, by przygotować taką nawierzchnię na starcie, jaka była. Piotr Baron chciał to rozegrać inaczej. - Na pewno muszę przeanalizować mecz. Nauczyłem się, że wnioski na gorąco nie są dobre. Należy na spokojnie usiąść i obejrzeć powtórki, a następnie połączyć to z odczuciami, które się miało. Mam swoje odczucia na gorąco, ale muszę się w nich utwierdzić po obejrzeniu powtórek. Faktem jest, że nie błyszczeliśmy na starcie - zakończył Smektała.