Pogłoski o problemach w rozliczeniu tarczy przez Stal pojawiły się w tym samym czasie, w którym prokuratura zaczęła się zajmować rozliczeniem miejskiej dotacji przez klub. W przypadku tej drugiej trafiono na faktury, których nie powinno tam być. Postępowanie jest w toku, a były prezes i były dyrektor klubu mają postawione zarzuty. Z tarczą, jak zapewnia nas prezes Waldemar Sadowski, jest jednak inaczej. Stal Gorzów nie ma problemu z tarczą Działacz mówi nam, że Stal nie ma żadnego kłopotu z rozliczeniem tarczy, że klubowi absolutnie nie grozi to, że będzie musiał oddać wszystko to, co pożyczył. Z tego, co opowiada prezes, wynika, że Stal ma do zwrotu zaledwie 25 procent subwencji. Nie ma w tym jednak niczego nadzwyczajnego. Każdy podmiot gospodarczy, który korzystał z tarczy, dostawał informację, że będzie mógł zachować maksymalnie 75 procent z kwoty stanowiącej całkowite wsparcie. A te 25 procent będzie musiał zwrócić, spłacając je przez 2 lata w comiesięcznych ratach. Stal Gorzów nie złamała żadnego warunku umowy Stal musiałaby oddać więcej niż 25 procent, gdyby nie spełniła warunków określonych w tarczy. Redukcja zatrudnienia, zawieszenie działalności i likwidacja bądź postępowanie upadłościowe przełożyłyby się na większy procent zwrotu. Gorzowski klub nie naruszył jednak tych warunków, więc nie musi zwracać więcej ponad to, co było wiadome od samego początku. W przypadku Stali te 25 procent, to będzie nieco ponad 190 tysięcy. Dużo, ale 570 tysięcy zostało w klubie i z pewnością pomogło przetrwać trudny COVID-owy czas. Czytaj także: Blady strach padł na zawodników. Czy to ich uratuje?