Pomimo iście gwiazdorskiego składu jak na realia drugoligowe, rzeszowskich kibiców chyba zbytnio nie interesowała sobotnia inauguracja sezonu. Niestety pustki były widoczne w niemal każdym sektorze. Nie zawiodły za to panie, bez których organizacja meczu nie byłaby możliwa. Podprowadzające skutecznie uatrakcyjniły widowisko zarówno fanom na trybunach, jak i telewidzom śledzącym starcie na antenie Canal+. Miejscowi marzyli tylko o jednym - przełamaniu po nieudanym starcie rozgrywek w Rawiczu. Jak widać, motywacji i zgrania im nie brakowało. Goście też nie zamierzali wracać do domu z pustymi rękami. Nie po to w końcu sprowadzali do siebie Runego Holtę czy utalentowanego Francisa Gustsa, by plasować się gdzieś w środku tabeli. Atmosfera panująca w parkingu momentami przypominała bardziej sparing niż hucznie zapowiadany hit kolejki. To jednak tylko pozory. Na torze żużlowcy gryźli każdy jego centymetr i nierzadko dochodziło między nimi do spornych sytuacji. W fatalnej kraksie brał udział między innymi Hubert Łęgowik. Polak z pełnym impetem wpakował się w dmuchaną bandę i tylko cudem uniknął poważniejszych obrażeń. Od początku spotkanie kontrolowali goście z Poznania, jednak im bliżej byliśmy biegów nominowanych, tym pięknie działająca maszynka zaczęła się coraz bardziej zacinać. Gdy wydawało się, że już po meczu, do nerwowej końcówki doprowadzili reprezentanci Texom Stali. Ogromna w tym zasługa Kevina Woelberta i wyraźnie przebudzonego po koszmarnym otwarciu Dawida Lamparta. Poznaniacy na domiar złego w czternastej odsłonie dnia stracili Runego Holtę. Norweg z polskim paszportem niefortunnie upadł na pierwszym łuku i zamiast walczyć z drużyną o zwycięstwo, udał się do szpitala. Żeby nie było tak idealnie dla gospodarzy, oni też otrzymali niemały cios. Sędzia pojedynku postanowił "błysnąć" i niespodziewanie wykluczył Dawida Lamparta za rzekome spowodowanie upadku wcześniej wspomnianego Holty. Mniej więcej tak wyglądały miny wszystkich kibiców na stadionie, kiedy zapaliła się niebieska lampka. Podłamani miejscowi nie zdołali się już podnieść i zamiast wielkiego comebacku, w tabeli drugiej ligi wciąż nie mają na swoim koncie ani jednego "oczka". Za tydzień rzeszowianie, tym razem bez pani ze zdjęcia, udadzą się na trudny teren do Daugavpils. Co prawda Lokomotiv nie straszy tak bardzo jak kiedyś, ale wciąż jest bardzo wymagającym rywalem. Poznaniaków czeka z kolei kolejny mecz na szczycie, tym razem z OK Bedmet Kolejarzem Opole. Oj, będzie się tam działo!