46:44 w meczu z beniaminkiem PGE Ekstraligi. Czy to dla wielokrotnego mistrza Polski korzystny wynik? Raczej wątpliwe, bo pokazuje to dwie rzeczy. Po pierwsze - nawet zwycięstwa u siebie nie będą Unii przychodzić łatwo. Po drugie - Wilki w rewanżu mają sporą szansę na bonus, który to z kolei może zaważyć na utrzymaniu. Choć to oczywiście dopiero początek sezonu, obraz całościowy Unii nie wygląda zbyt dobrze. Wygraną trzeba było dosłownie wyrwać rywalowi z gardła. - Od razu powiem, że nie oglądałem meczu. Znam jednak wyniki i zasięgnąłem opinii kilku osób. Unia pojechała koszmarnie. Po tej wygranej cieszyli się, jak z mistrzostwa Polski. A wygrali fuksem, powiedzmy to wprost. Na razie wygląda to kiepsko, chociaż będę utrzymywał że daleko mi jeszcze do wydawania jakichś osądów. W walce o wejście do play-off będzie zamieszanych kilka drużyn. Poza tym, nie wszystkich jeszcze widzieliśmy. Ale fakty są takie, że w Lesznie specjalnych powodów do optymizmu nie ma - uważa Jan Krzystyniak. Co z tymi juniorami Nasz rozmówca i były wieloletni żużlowiec Unii zwrócił uwagę na to, że powodem do niepokoju jest zwłaszcza postawa leszczyńskich juniorów. Praktycznie każdy z nich mniej lub bardziej rozczarowuje, jeśli porównamy ich do zeszłego sezonu. - To widać. Gorzej jedzie nawet Damian Ratajczak. Obserwuję to podwórko, bo jestem blisko. Chłopcy wyglądają trochę tak, jakby cofnęli się w rozwoju. Dotyczy to wszystkich juniorów Unii i jest zauważalne - uważa. Para Ratajczak-Mencel w meczu z Cellfast Wilkami Krosno zdobyła łącznie 4 punkty. Unia jedzie teraz do Wrocławia, następnie do Grudziądza, a w kolejnym meczu podejmuje u siebie Apator Toruń. Nie jest to łatwy terminarz i kto wie, czy na następne punkty nie będą musieli w Lesznie trochę poczekać. Tym bardziej, że poza wspomnianymi juniorami szału nie robi też kilku innych zawodników. Straszny regres zalicza choćby Jaimon Lidsey, który od kilkunastu miesięcy nie jest tym samym zawodnikiem, jakiego jeszcze dwa lata temu podziwialiśmy na torach w całej Europie.