Milioner igra z losem. Wynajął prawnika, nie odpowiada na pytania
Polski klub Bayersystem GKM Grudziądz domaga się zwrotu 420 tysięcy złotych od mistrza świata Jasona Doyle’a. Gwiazdor reprezentował GKM w sezonie 2024. Klub zdążył mu wypłacić 700 tysięcy z kwoty za podpis pod kontraktem (cały opiewał na milion), ale Doyle doznał kontuzji i zaliczył raptem kilka spotkań. Regulamin mówi jasno, że w takich sytuacjach żużlowiec musi zwrócić kasę. Doyle jeszcze w październiku 2024 prosił o raty, a potem jakby zapadł się pod ziemię. Jego prawnik też milczy. W Grudziądzu się wściekają, ale nic nie mogą zrobić.
Jason Doyle podpisał milionowy kontrakt z Bayersystem GKM-em Grudziądz na 2024. Klub płacił w ratach. W sumie na konto zawodnika trafiło 700 tysięcy. Teraz GKM chce zwrotu ponad połowy kasy, bo Doyle po kilku meczach poszedł na L4.
W polskim klubie są wściekli, bo zawodnik gra im na nosie
Doyle wezwanie do zapłaty dostał już dawno, bo jesienią 2024. W Grudziądzu mówili, że oni muszą się rozliczyć z zawodnikami do końca października, więc liczą na to, że druga strona zrobi tak samo. Mistrz skontaktował się jednak z klubem wyłącznie po to, by ustalić, czy mógłby zwrócić te 420 tysięcy złotych w ratach. Najlepiej już w 2025 roku.
W październiku GKM nie dostał żadnego przelewu od Doyle’a, a w klubie zaczęli się wściekać, bo przecież jakby oni mieli jakąś zaległość wobec zawodników, to nie dostaliby licencji na 2025.
Napisali do prawnika. Nie dostali odpowiedzi
Działacze z Grudziądza musieli jednak zagryźć zęby. W grudniu napisali do prawnika wynajętego przez Australijczyka, żeby ustalić, co ten zamierza zrobić z długiem. Nie dostali jednak żadnej odpowiedzi. To oczywiście powoduje jeszcze większą irytację w klubie, bo 420 tysięcy piechotą nie chodzi. Zresztą za chwilę trzeba będzie płacić zobowiązania kontraktowe wobec zawodników zatrudnionych na 2025, więc te środki bardzo by się przydały.
Zła wiadomość dla GKM-u jest taka, że Doyle ma czas na zwrot kasy do 11 kwietnia, bo wtedy Krono-Plast Włókniarz Częstochowa, nowy klub Doyle’a, rozgrywa pierwsze spotkanie. Żeby było zabawniej, to przeciwnikiem Włókniarza będzie właśnie GKM.
Ekstraliga klubowi nie pomoże, zasady są jasne
Zadzwoniliśmy do Ekstraligi, żeby zapytać, jak to jest, że kluby mogą dostać po łapach jeśli do końca października nie rozliczą się za ubiegły sezon, a zawodnicy są bezkarni. Usłyszeliśmy, że nie ma żadnych przepisów, gdzie byłyby określone terminy. Jednak nie ulega wątpliwości, że zawodnik musi pieniądze zwrócić.
Trudno powiedzieć, jak to wygląda od strony formalnej, ale wygląda na to, że jeśli Włókniarz jedzie pierwszy mecz w piątek 11 kwietnia, to Doyle może dokonać przelewu właśnie tego dnia. Jeśli będzie miał szczęście, to tego samego dnia zostanie potwierdzony do rozgrywek. Na razie potwierdzenia nie ma i nie będzie, dopóki nie zwróci kasy.
Doyle mógł zostać w GKM-ie i uratować kasę
W sumie Doyle nie miałby pewnie żadnych problemów, gdyby zgodził się na przedłużenie kontraktu w Grudziądzu. Ofertę jednak odrzucił i teraz może sobie pluć w brodę, bo część pieniędzy z umowy z Włókniarzem będzie musiał przelać do starego pracodawcy.
Mówi się, że Doyle we Włókniarzu podpisał umowę na 1,5 miliona złotych za podpis i 15 tysięcy złotych za punkt. W klubie utrzymują jednak, że nie dali takich pieniędzy, a kwota za podpis jest mniejsza.