Jakub Kępa w kilka lat zbudował klub z budżetem, sięgającym grubo ponad 20 milionów złotych. W 2022 roku zrealizował transfer Bartosza Zmarzlika, za którym chodził od momentu awansu do PGE Ekstraligi. Angaż 5-krotnego mistrza świata wywołał jeden wielki wstrząs. Wielka kasa na stole, złamał dane słowo Mówi się, że w cieniu Zmarzlika nie chciał być Mikkel Michelsen. Choć tak naprawdę Duńczyk głównie oczekiwał wysokiej podwyżki po najlepszym sezonie w swojej karierze. Natomiast chwilę wcześniej podał sobie ręce z prezesem Orlen Oil Motoru. Kiedy jednak usłyszał, na jakie pieniądze może liczyć polski mistrz świata oraz zawodnicy w innych klubach, to błyskawicznie chciał zmienić wcześniej ustalone warunki. Kartą przetargową okazały się propozycje z innych klubów, a konkretnie z Krono-Plast Włókniarza Częstochowa. Tam mógł liczyć na gażę w wysokości miliona złotych za podpis i 10 tysięcy złotych za punkt. W Lublinie miał natomiast tylko 700 i 8 tysięcy. 30-latek na pytanie (musiał odpowiedzieć tak lub nie), czy żałuje, że odszedł, odpowiedział twierdząco. Król ściany wschodniej wciąż ma to z tyłu głowy Zawodnicy w Lublinie mogą liczyć także na świetne warunki, jeśli chodzi o kontrakty sponsorskie. To są często kwoty rzędu nawet 500 tysięcy złotych. Mimo, że od Michelsena wiele zależało, to nie czuł się finansowo doceniany. Warto jednak zaznaczyć, że wbrew niektórym opiniom, Kępa nie jest rozrzutny. Równie dobrze mógł spełnić oczekiwania Duńczyka. Uniósł się jednak honorem i zasadami. Choć przez moment miał miejsce pewien zwrot akcji, to już i tak było pozamiatane. Mikkel podpisał już wiążący papier w Częstochowie i musiałby zapłacić wysoką karę. - Nasze relacje są 50/50. Wciąż witam się z Kubą, kiedy tylko go widzę. On jednak wciąż jest nieszczęśliwy, że zdecydowałem się odejść. To jest sport, ale również biznes. Ja nie żywię do nikogo urazy. Być może chciałem, żeby Kuba troszeczkę bardziej o mnie powalczył. Nie mam do niego żalu - przyznaje. Nie zanosi się na wielki powrót Jak już wspomnieliśmy, Kępa to wytrawny gracz, który ma swoje zasady. Gdy Greg Hancock wystawił go do wiatru w sprawie kontraktu na 2018, to potem już nie chciał o nim słyszeć. Bez skrupułów zachował się również względem Grigorija Łaguty. Oficjalnie żadna czarna lista nie istnieje. Obecnie jednak nie ma wielu szans na to, że Michelsen wróci do Motoru. Być może czas leczy rany, ale Duńczyk i tak jest teraz w innym momencie swojej kariery. Przejście do Częstochowy okazało się nietrafioną decyzją. Teraz poszuka swojego miejsca w naszpikowanym gwiazdami klubie z Torunia. W Lublinie natomiast mają zrealizować transfer Martina Vaculika. Motor przez długi czas nie zamierza zejść z tronu.