Przez akcję ze Zmarzlikiem wylądował na wózku. "Nie chcę od niego przeprosin"
Pod koniec sezonu 2024 Bartosz Zmarzlik miał sporo szczęścia, bo niewiele zabrakło, aby wypadek podczas Grand Prix Łotwy w Rydze zabrał mu piąty tytuł mistrza świata. Polak brał udział w karambolu z Mikkelem Michelsenem. W jego wyniku Duńczyk połamał kości, trafił na stół operacyjny, a sezon się dla niego zakończył. - Nie mam do niego pretensji. To było zdarzenie torowe. Nie poszedł jednak zapytać, jak się czuję. Liczy się tylko własny interes. Nie oczekuję przeprosin, ale zapamiętam jego zachowanie - skomentował gorzko postawę Zmarzlika sam poszkodowany.
W żużlu jest tak, że o sukcesie nierzadko decyduje szczęście. O tym może mówić Bartosz Zmarzlik, który od lat dzięki swoim nieprzeciętnym umiejętnościom unika groźnych kontuzji. W ostatnim roku zdarzało mu się jednak częściej upadać na tor. Do jednego z takich zdarzeń doszło 7 września w Rydze. To mógł być punkt zwrotny, który mógł zabrać naszemu rodakowi niemal pewne mistrzostwo świata.
Mikkel Michelsen wraca do wydarzeń z Rygi
Do całej sytuacji doszło w pierwszej serii startów. Na pierwszym łuku Bartosz Zmarzlik walczący o prowadzenie z Mikkelem Michelsenem sczepił się ze swoim rywalem. Obaj upadli na tor, choć Polak mógł mówić o dużo większym szczęściu. Po chwili wstał o własnych siłach i czuł się na tyle dobrze, że koniec końców wygrał całe zawody. Duńczyk z kolei stadion opuścił w karetce. W tym momencie zakończył też sezon, bo diagnoza lekarzy była jednoznaczna - uszkodzona stopa, łokieć i ramię.
- To wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Wypadek obejrzałem już w szpitalu. To był incydent torowy - opowiada o zdarzeniu Michelsen w rozmowie z Mateuszem Kędzierskim w programie "Home Track". - Dwóch zawodników walczyło o to, aby dostać się do szybkiej ścieżki na torze. Do pewnego momentu wszystko wyglądało bardzo dobrze. Zaliczyłem udany start, dojechałem do zewnętrznej i czułem, że mój motocykl się rozpędza. Wydawało mi się, że odjadę rywalom. Bartek zaczepił jednak kierownicą o moje ramię.
Decyzją sędziego wykluczony z powtórki był Michelsen, choć wielu obserwatorów nie zgadzało się z tym werdyktem i większą winę widzieli w zachowaniu Zmarzlika. - Sam nie wiem, jak komentować to zdarzenie. On miał na tyle szczęścia, że wyszedł z tego cało. Co prawda to ja zostałem wykluczony z powtórki, ale nie ma tu niespodzianki, bo zawody sędziował Duńczyk. To oczywiście było zdarzenie torowe, ale czy Bartek musiał jechać tak ostro? To był nasz pierwszy wyścig wieczoru. Być może powinien nieco odpuścić i mnie tak nie wywozić. To zdarzenie mogło zakończyć także jego sezon i nie zostałby mistrzem świata - zauważył żużlowiec.
"Nie chcę przeprosin Zmarzlika"
Po kilku miesiącach od tamtej feralnej sytuacji Michelsen zdradził "kuchnię" całej sytuacji. Okazuje się, że obaj panowie nie zamienili słowa po tym upadku.
- Nie rozmawialiśmy o tej sytuacji. Gdybym uczestniczył w kraksie z innym zawodnikiem, to podszedłbym do niego i zapytał, jak się czuje. Bartek tego nie zrobił, liczy się tylko własny interes. Zapamiętam jego zachowanie. Zaznaczę jednak, że nie oczekuję przeprosin. To jest walka o mistrzostwo świata i tutaj nie ma się przyjaciół - spuentował Michelsen.