Węgierski żużel od dawna jest w potężnym kryzysie. Brakuje zawodników, nie ma komu jeździć, a ci którzy startują, prezentują bardzo marny poziom. Jakieś nadzieje daje Dennis Fazekas, ale póki co nie jest on nawet średniakiem. Na Węgrzech są tylko dwa tory, w Debreczynie oraz Nagyhalasz, przy czym drugi z nich po sezonie 2023 ma zostać zamknięty. Dobre informacje są takie, że najpewniej do łask wróci inny ośrodek w tym kraju, czyli Gyula. Tam żużla nie było już od kilku dobrych lat. Na razie jednak to tylko pogłoski. W Gyuli wielokrotnie miał okazję jeździć człowiek, który za osiem dni może przejść do historii jako drugi najstarszy uczestnik elitarnego cyklu Grand Prix. Rezerwę toru w Gorican będzie stanowił Norbert Magosi, który niedawno skończył 48 lat i jedynym w historii starszym uczestnikiem cyklu niż on był tylko Greg Hancock, który w drugiej połowie 2018 roku miał więcej przeżytych miesięcy niż Magosi. Mógł rekord śrubować, ale choroba żony nie pozwoliła mu kontynuować kariery. Zjechał z toru na początku 2019 roku. Magosi gwiazdą zawodów dla półamatorów Węgierski zawodnik jest znany w środowisku głównie dlatego, że jeździ już bardzo długo. W całej dyscyplinie starsi od niego są tylko Rune Holta oraz Jaroslav Petrak. Ścigającego się dla zabawy, ponad 60-letniego Rumuna Mariana Gheorghe oczywiście nie liczymy. Magosi za tydzień będzie miał szansę zapisać się w historii jako drugi najstarszy zawodnik cyklu GP. Musi liczyć na taśmę, spóźnienie na start lub ewentualnie - czego z pewnością nikomu nie życzy - czyjąś niezdolność do jazdy w danym biegu. Magosi sporo w swojej karierze zdobył, ale nie były to prestiżowe tytuły. Ma na koncie sześć medali indywidualnych mistrzostw Węgier (w tym dwa złote). Trzykrotnie jeździł w finałach mistrzostw świata juniorów, ale nigdy nie odegrał tam dużej roli. Był także brązowym medalistą mistrzostw Europy par. W Polsce reprezentował kluby z Krosna, Krakowa, Opola oraz Miszkolca, który dołączył do naszych rozgrywek, mimo że był klubem z Węgier.