Hit transferowy w polskiej lidze. Ostrzega klub przed wpadką
Max Fricke, a więc lider Bayersystem GKM-u Grudziądz, w sezonie 2024 został sklasyfikowany dopiero na dwunastym miejscu spośród najlepszych żużlowców PGE Ekstraligi. - Powinien być w tej dziesiątce - komentuje w rozmowie z Interia Sport Jacek Frątczak, były menedżer klubów z Zielonej Góry i Torunia. Ekspert sprawia jednak sprawę jasno: GKM musi dalej inwestować w Australijczyka, nawet w przypadku pojawienia się na rynku transferowym bardzo ciekawej alternatywy. Odejście Fricke'a z Grudziądza byłoby prawdziwym hitem.
Fricke w GKM-ie wykręcił drugą średnią, gdyż w późniejszej części rozgrywek eksplodowała forma Michaela Jepsena Jensena, który dołączył do drużyny po kontuzji Jasona Doyle'a. Mimo to Australijczyk jest uznawany za lidera grudziądzan. 28-latek ma gwiazdorski kontrakt. Głośno mówi się o tym, że miał podpisać umowę gwarantującą 1,1 miliona złotych za podpis i 11 tysięcy złotych za każdy zdobyty punkt. W sezonie 2025 może zgarnąć nawet 3 miliony!
Żużel. PGE Ekstraliga. Max Fricke nie pokazał jeszcze wszystkiego?
Gdy zarabia się taką kasę, to trzeba na torze udowodnić, że jest się liderem. - Może nie jestem do końca obiektywny, bo znam tego człowieka i mam do niego dużo czystoosobistej sympatii. Oceniam go inaczej, nie tylko przez pryzmat sportowy. Jeśli jednak mamy kierować się matematyką, to Max powinien być w tej dziesiątce klasyfikacji indywidualnej. Gdyby była możliwość zakontraktowania zawodnika z TOP10 i do tego zatrzymanie Fricke'a, dla GKM-u byłoby super - mówi nam były menedżer, a obecnie ekspert.
Fricke poprawił się względem poprzedniego sezonu. - On już od kilku lat jedzie dobrze, jednak w niektórych meczach zdarzają mu się momenty takich dziwnych i słabszych występów. Doszły też turbulencje sprzętowe (przesiadka na silniki Petera Johnsa - dop. red). W mojej ocenie Max powinien się dalej rozwijać - dodaje nasz rozmówca.
Żużel. GKM Grudziądz. Transfer Maxa Fricke'a?
Frątczak zwraca uwagę na to, że Australijczykowi w Grudziądzu niczego nie brakuje, więc nie spodziewa się rychłego odejścia. - Tego nie wie nikt. Warunki kontraktowe to jedno. Pamiętajmy, że zawodnicy jeszcze do sezonu 2024 patrzyli na to, która drużyna ma szansę pojechać w play-off, by tych spotkań było jak najwięcej. Od nowego sezonu wszyscy będą tyle samo jeździć. Max rozpoznał już kąty w Grudziądzu, co powoduje lepszą jego skuteczność na tym torze i lepsze zarobki - przyznaje ekspert.
Głośne odejście z polskiego klubu. Stracił 3 tysiące złotych, jest reakcja zawodnika
- Niekoniecznie będzie zainteresowany poszukiwaniem nowego klubu. Lepiej być gwiazdą w GKM-ie niż trzecim ogniwem w innej drużynie. W Grudziądzu wiele rzeczy jest robionych pod niego, przez co bardzo dużo zyskuje na wartości. Zmienia się regulamin i zespoły z dolnej czwórki też będą rozgrywać mecze między sobą. Jest ich sporo, nie będzie wielkiej straty. To wszystko się wyrówna - kontynuuje.
Już teraz spekuluje się o transferach na sezon 2026. Martin Vaculik ma przenieść się z ebut.pl Stali Gorzów do Orlen Oil Motoru Lublin. Ten ruch skutkowałby odejściem Fredrika Lindgrena lub Jacka Holdera. Frątczak twierdzi, że GKM nie powinien pozbywać się Fricke'a, nawet jeśli na giełdzie transferowej pojawi się lepszy zawodnik.
- W ogóle nie rozważyłbym takiej wymiany. Wolałbym inwestować w Maxa, bo jest młody. Biorąc pod uwagę jego umiejętności i charakter, uważam, że w takich ludzi powinno się inwestować. Wokół niego budowałbym drużynę. Zobaczymy, czy Jepsen Jensen utrzyma dyspozycję z ubiegłego sezonu. Absolutnie nie rezygnowałbym z Maxa. W żużlu lepsze jest wrogiem dobrego - podsumowuje Frątczak.