Sobotni finał Złotego Kasku w Opolu był zarazem polskim eliminatorem do startów w międzynarodowych kwalifikacjach do Grand Prix 2024. Polska ma zarezerwowanych pięć miejsc, a cztery już znamy. To bracia Piotr i Przemysław Pawliccy, Dominik Kubera oraz Bartosz Smektała. Dwa nazwiska w grze o nominację Dla wyjaśnienia dodajmy, że wyżej wymieniona czwórka pojedzie w eliminacjach dzięki temu, że ze startów zrezygnowali Bartosz Zmarzlik i Maciej Janowski. W każdym razie trener reprezentacji Rafał Dobrucki będzie musiał wskazać jeszcze jednego żużlowca, który otrzyma dziką kartę. W tym kontekście najgłośniej wymieniane są dwa nazwiska - Janusz Kołodziej i Szymon Woźniak. Za tym pierwszym przemawia doskonały sezon w PGE Ekstralidze, choć akurat podczas niedzielnego meczu w Lublinie się nie opisał. Tak czy siak Kołodziej to także poważny kandydat do jazdy w kadrze podczas Drużynowego Pucharu Świata. Sam też otwarcie mówi, że chciałby raz jeszcze powalczyć o awans do Grand Prix. Nie można jednak wykluczyć, że trener Dobrucki skorzysta z innego klucza i nominację przekaże w rękę następnego w kolejności zgodnie z wynikami Złotego Kasku, czyli Szymona Woźniaka. Zawodnik Stali Gorzów też gwarantuje międzynarodowy poziom, choć same wyniki przemawiają akurat za Kołodziejem. Drabik sam zamknął sobie drzwi do Grand Prix? Poziom sportowy do jazdy z najlepszymi pretenduje także Maksyma Drabika, jednak dzika karta dla niego akurat jest najmniej realna. Wszystko przez to, że żużlowiec najpierw z powodów osobistych zrezygnował ze startów w Indywidualnych Mistrzostwach Polski, a później zabieg ten powtórzył w Złotym Kasku. Trudno sobie wyobrazić, aby w tej sytuacji mógł dostać od trenera taki prezent. Sięgając jeszcze głębiej Dobrucki mógłby pochylić się też nad kandydaturą Kacpra Woryny, choć on akurat od początku sezonu ma problemy, nie może złapać rytmu, więc wybór jego byłby dużym zaskoczeniem.