Ten sukces zaskoczył polską sprinterkę. "Poświęcę wszystko, by być najlepszą wersją siebie"
Kaja Ziomek-Nogal zapisała się w historii polskiego sportu. 27-latka wygrała zawody Pucharu Świata w łyżwiarstwie szybkim na olimpijskim torze w Pekinie. Tym samym została trzecią Polką w historii - po Erwinie Ryś-Ferens i Andżelice Wójcik - która dokonała tej sztuki. A wszystko to po dwuletniej przerwie związanej z macierzyństwem.
Kaja Ziomek-Nogal ponad dwa lata temu skończyła sezon na trzecim miejscu w Pucharze Świata w rywalizacji na 500 metrów. Wtedy postanowiła zawiesić karierę. Zdecydowała się na urodzenie dziecka.
Do treningów wróciła w tym roku, ale dopiero teraz powróciła do sportu po tym, jak w maju 2023 urodziła córkę. Jak się okazało, przerwa macierzyńska zbiegła się u niej z wypaleniem zawodowym. Teraz jednak jest inaczej. Ziomek-Nogal kipi energią.
Kaja Ziomek-Nogal wygrała zawody Pucharu Świata. Ten sukces ją zaskoczył. "To była trudna droga"
Chce się poświęcić przez najbliższe dwa la ta do zimowych igrzysk olimpijskich w Mediolanie i Cortinie d'Ampezzo. W ostatnich w Pekinie była dziewiąta na 500 m. Teraz wysłała sygnał, że będzie chciała czegoś więcej.
Tomasz Kalemba, Interia Sport: Napisałyście razem z Andżeliką Wójcik piękną historię. Ty wygrałaś zawody Pucharu Świata na 500 metrów, a koleżanka z kadry była trzecia. Do tego dołożyłyście medal w sprincie drużynowym. To chyba jeden z lepszych dni w twojej karierze?
Kaja Ziomek-Nogal: - Już w sezonie olimpijskim było tak, że zdobyłam medal na 500 metrów, a potem to samo zrobiłyśmy w sprincie drużynowym. To było w Stavanger. To jednak jest pierwszy raz, kiedy sięgnęłam po złoto. Jestem bardzo szczęśliwa.
Mój cały powrót po przerwie macierzyńskiej opierałam na tym, by walczyć o jak najlepsze wyniki. Nie spodziewałam się jednak tego, że one przyjdą tak szybko. Myślałam, że ta droga będzie nieco dłuższa. Teraz pewnie pojawi się większa presja, by utrzymać takie wyniki przez najbliższe dwa sezony. Jestem jednak na to gotowa. Tyle wysiłku, ile włożyłam w to, by wrócić do formy po ciąży, to o tym tylko wiem ja, mój mąż i trener. To była naprawdę trudna droga.
~ Kaja Ziomek-Nogal dla Interia Sport
Ten triumf był spodziewany, czy raczej nie? Przecież jeszcze w piątek rywalizowałaś w grupie B, a zatem tej słabszej, bo spadłaś do niej po dyskwalifikacji w zawodach w Nagano?
- To był absolutnie niespodziewany sukces. Miałam pierwszy udany występ w Nagano. Drugi też, ale tam została zdyskwalifikowana i przez to spadłam do grupy B. W piątek myślałam tylko o tym, by wrócić do grupy A i to się udało. Mocno się na tym skupiłam i ten piątkowy bieg nie był idealny, ale osiągnęłam cel. W niedzielnym starcie nie miałam wielkich nadziei. Pojawiła się już wielka tęsknota za domem. W sobotę jednak dobrze wypoczęłam, ustaliłam z trenerem taktykę na bieg, skupiłam się dokładnie na tym, co miałam do zrobienia. Nie miałam wpływu na to, ile zdobędę punktów, a te są ważne. Po tym, jak miałam zero za dyskwalifikację, znalazłam się w sytuacji, gdzie mogę "pływać" między grupą A i B. W niedzielnym starcie pilnowałam techniki. Okazało się, ze to była najlepsza opcja. Pojechałam niesamowity wyścig.
Kiedy wygrywa się w Pucharze Świata, to pewnie rosną skrzydła?
- Tak. Mój cały powrót po przerwie macierzyńskiej opierałam na tym, by walczyć o jak najlepsze wyniki. Nie spodziewałam się jednak tego, że one przyjdą tak szybko. Myślałam, że ta droga będzie nieco dłuższa. Teraz pewnie pojawi się większa presja, by utrzymać takie wyniki przez najbliższe dwa sezony. Jestem jednak na to gotowa. Tyle wysiłku, ile włożyłam w to, by wrócić do formy po ciąży, to o tym tylko wiem ja, mój mąż i trener. To była naprawdę trudna droga.
Miałaś wsparcie?
- Miałam to szczęście, że Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego zachował się bardzo w porządku wobec mnie. Zaraz po ciąży wystartowałam w mistrzostwach Polski, by zakwalifikować się do kadry na następny sezon i to mi się udało zrobić. Związek szedł mi na rękę. Dostałam zgodę na zabieranie córki na zgrupowania. Dzięki temu łatwiej było mi psychicznie przetrwać ten trudny okres. Teraz byłam w Japonii i Chinach na zawodach i bez córki było naprawdę ciężko. Nie mam tu jednak żadnego pola do narzekania. Miałam półtoraroczną przerwę. W tym czasie mój organizm zmienił się po ciąży. Było naprawdę bardzo trudno, ale ten najgorszy okres mam już za sobą i z tego się cieszę.
Teraz macie długą przerwę od rywalizacji w Pucharze Świata, bo wracacie dopiero pod koniec stycznia. Wcześniej czekają was jeszcze mistrzostwa Europy w Heerenveen. Będziesz coś odpuszczała?
- Kalendarz jest w tym sezonie dziwnie ułożony. Jest jednak plan, by startować wszędzie. Teraz wracamy do kraju i zaraz zaczynamy zgrupowanie w Tomaszowie Mazowieckim. Przed samymi świętami mamy mistrzostwa Polski w wieloboju sprinterskim, które są bardzo ważne, bo są dla nas kwalifikacją na kolejną część sezonu. Na 500 m mam zapewniony start w Pucharze Świata, ale będę starała się walczyć o kwalifikację na 1000 m i na mistrzostwa Europy w wieloboju. W zależności od tego ułoży się kalendarz na starty po Nowym Roku. Wychodzę z założenia, że do igrzysk mam już niewiele czasu, więc poświęcę wszystko, by być najlepszą wersją siebie, jeśli chodzi o sport.
Wspominałaś o presji. W podobnej sytuacji była kiedyś Andżelika Wójcik. Ona w sezonie olimpijskim wygrała zawody Pucharu Świata, a potem liczyliśmy na walkę o medal w zimowych igrzyskach. Teraz jesteś w podobnej sytuacji. Po takim sukcesie rosną apetyty na dobry występ w mistrzostwach świata i potem w igrzyskach.
- Wiadomo, że apetyty rosną. Pojawia się też presja, ale mam nadzieję odbijać ją od siebie jak najdalej. Kiedy stawiam sobie wymagania wynikowe, to się to nie spełnia. Kiedy stawiam sobie zadania na bieg, to wygląda to inaczej. Teraz wszyscy ochłoniemy, bo kolejny start w Pucharze Świata jest dopiero pod koniec stycznia. Można będzie zatem podejść do tego ze spokojną głową, ale tak, by zakwalifikować się na mistrzostwa świata. One są w połowie marca. Mamy do nich zatem jeszcze dużo czasu.
Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport