Sensacyjna porażka Djokovicia u progu Australian Open. Przegrał z 293. rakietą świata
Zakończył karierę Roger Federer, pożegnał się z kibicami Rafael Nadal, z "Wielkiej Trójki" trwa jeszcze na posterunku Novak Djoković. I choć w Paryżu zdobył upragnione olimpijskie złoto, to jednak młode gwiazdy pokroju Jannika Sinnera czy Carlosa Alcaraza coraz bardziej mu uciekają. I już nie tylko one. W ćwierćfinale turnieju ATP 250 w Brisbane słynny Serb przegrał z notowanym na 293. miejscu w rankingu Reillym Opelką 6:7 (6), 4:6, tuż przed startem Australian Open. Aby znaleźć ostatnią taką wpadkę "Nole'a", trzeba cofnąć się o ponad 20 lat.
W czwartek hitem wieczoru w Brisbane było starcie Aryny Sabalenki z Jeleną Putincewą, odbyło się zaraz po zakończeniu meczu drugiej rundy zawodów ATP między Novakiem Djokoviciem i Gaelem Monfilsem. Obaj doświadczeni, grali ze sobą już w czasach juniorskich - Francuz nigdy nie pokonał Serba w profesjonalnym turnieju. "Nole" wygrał to starcie 6:3, 6:3 - po raz dwudziesty (sic!) ograł rywala.
W piątek "gwoździem programu" nie był już jednak mecz Sabalenki z Marie Bouzkovą, ale bój Djokovicia z Amerykaninem Reillym Opelką. Można się było spodziewać, że nie będzie to mecz długi, faworyt był oczywisty. I na sam koniec dnia, o godz. 22.30 lokalnego czasu, doszło do wielkiej sensacji. Djoković przegrał 6:7 (6), 4:6.
ATP 250 w Brisbane. Novak Djoković zatrzymany przez Reilly'ego Opelkę
Pat Rafter Arena może pomieścić 5,5 tys. osób - gdy na kort wchodzą męskie gwiazdy tenisa, trybuny są pełne. Djoković wciąż jest zaś zawodnikiem, który ludzi przyciąga. Ostatni z trzech wielkich, którzy przez kilkanaście lat zdominowali rywalizację w zawodach ATP.
Jednocześnie Serb nie jest już tak skuteczny jak dawniej, choć przecież zawsze imponował motoryką i fizycznością. W 2024 roku po raz pierwszy nie wygrał żadnego punktowanego turnieju. Owszem, olimpijskie złoto w Paryżu to jego ogromny sukces, czekał na nie całą karierę, ale jednak w Wielkich Szlemach czy ATP Finals z Carlosem Alcarazem oraz Jannikiem Sinnerem już regularnie przegrywał. Jak w Londynie, jak w Turynie.
A jednocześnie wciąż wydaje się, że jest w stanie sięgnąć po swój 25. wielkoszlemowy tytuł, a najlepiej: jedenasty w Melbourne. Bo Australian Open to jego teren, tak jak Nadal miał swój w Paryżu, a Federer - w Londynie.
Wydarzenia z piątku, ze starcia z Reillym Opelką, wskazują jednak, że o sukces może być bardzo ciężko. Amerykanin jest 293. w rankingu ATP, choć to trochę mylące. Gdy przerywał karierę latem 2022 roku, był 17. zawodnikiem świata. Przeszedł operację biodra, a później dwie nadgarstka. Na dobre wrócił w lipcu zeszłego roku, wspiął się na koniec trzeciej setki światowej listy, choć w poniedziałek nie będzie to już aktualne: wirtualnie już jest 207., tuż przed naszym Maksem Kaśnikowskim. A w Brisbane gra tylko dzięki zamrożonemu rankingowi.
Mimo wszystko jednak, Djoković nie zwykł przegrywać z rywalami tej klasy. Po raz ostatni nie sprostał w pełym spotkaniu niżej notowanemu przeciwnikowi (niż teraz Opelka) w... maju 2004 roku na Węgrzech. Było to starcie z Holendrem Melle van Gemerdenem w Futuresie na Węgrzech, a obaj zajmowali miejsca w szóstej setce rankingu. "Nole" miał wtedy 16 lat. Jeszcze w 2010 roku poddał spotkanie w Belgradzie po pierwszym secie ze swoim rodakiem Filipem Krajinoviciem, który wówczas był 319.
Novak Djoković nie dał rady "złamać" Amerykanina. I nie zdołał go nawet przełamać
Akurat z Opelką Djoković dotąd nie grał, ale też nie ma co ukrywać - zakładano, że pokonanie Amerykanina to formalność. Przedmeczowe kursy u bukmacherów na Serba były w przedziale 1.05-1.06, na Opelkę - 9 do 11. Hitowo zapowiadało się za to potencjalne starcie mistrza olimpijskiego w sobotę z Giovannim Mpetshim Perricardem - Francuz w trzech meczach wyserwował już w tym turnieju 75 asów, znalazł się na kursie kolizyjnym "Nole'a" w półfinale.
Do tego starcia jednak nie dojdzie, Djoković nie znalazł sposobu, by pokonać Opelkę. Zwykle, gdy spotkania rozstrzygały się w tie-breakach, potrafił w tych decydujących momentach przeciągnąć sprawę na swoją korzyść. Tym razem decydującą rozgrywkę przegrał, choć już przy stanie 4:4 bronił trzech break pointów. Potężny Opelka (aż 211 cm wzrostu) świetnie serwował - i nie chodzi tu o samą liczbę 16 asów. Potrafił dość łatwo rozstrzygać swoje gemy, w całym meczu dał legendzie jedną szansę na przełamanie. I ją obronił.
Tie-break padł łupem Opelki 8:6, w drugim secie Amerykanin wybronił się przy stanie 1:1. Za chwilę zaś sam uzyskał breaka, jedynego w całym spotkaniu. I to wystarczyło, Djoković nie znalazł sposobu na odrobienie strat. A właściwie go nie dostał, bo był bezradny.
Przy podaniu rywala, w trzech kolejnych gemach, wygrał ledwie trzy punkty.