Sombrero na głowie, a na twarzy szeroki uśmiech - w połowie września w Guadalajarze Magdalena Fręch przeżywała prawdopodobnie najszczęśliwsze momenty w swojej karierze. W wieku 26-lat udało jej się w Meksyku sięgnąć po pierwszy w życiu tytuł rangi WTA. Pokonała wówczas w finale Olivię Gadecki 7:6(5), 6:4. Niewiele później przyniosło jej to również największy wzrost pozycji w rankingu WTA - wspięła się na 22. miejsce. Sukces w Guadalajarze, a potem lekki zjazd. To i tak najlepszy sezon w karierze Fręch W Wuhan zatrzymać Polkę była w stanie dopiero Aryna Sabalenka. Żal jedynie, że udanych występów we wcześniejszych turniejach Fręch nie przełożyła także na rozgrywki w Tokio, czy Billie Jean King Cup. Łodzianka w singlu zmierzyła się z Marią Bouzkovą, a po wyczerpującym spotkaniu przegrała 1:6, 6:4, 4:6. Polkom ostatecznie udało się Czeszki pokonać. Odpadły dopiero po walce w półfinale z Włoszkami. Po turnieju w Maladze Magdalena Fręch mogła wreszcie udać się na zasłużony odpoczynek. W międzyczasie była aktywna medialnie - w wywiadzie dla portalu sport.rp.pl podzieliła się wyznaniem na temat trudności, z jakimi muszą się mierzyć tenisistki w trakcie sezonu. Ujawniła również, że rodzinne miasto odwiedza okazjonalnie. Na co dzień nie mieszka nawet w Polsce. - To sport przegranych. Przegrywa się co tydzień i niełatwo dźwigać to na barkach. Istnieje tymczasem wiele czynników, które wpływają na mecz, przez co jednego dnia wszystko nam wychodzi, kolejnego wszystko psujemy. Coś, co bywa normalnością, staje się przeszkodą. Trudno znaleźć balans, aby dobrych dni było więcej niż gorszych. Trzeba szukać własnej drogi - zdradziła tenisistka. Rywalka Igi Świątek z radością ogłasza. Zrobiła to miesiąc przed startem sezonu - Ja zmieniłam podejście. Dużo czasu poświęciłam na odpoczynek mentalny. Między turniejami wykorzystuję czas tak, aby wzrok odwrócił się od kortu, głowa opuściła tenisowe środowisko. Jesteśmy przecież razem niemal przez cały rok. Trzeba szukać innych atrakcji, Trzeba umieć się resetować, kierować myśli na inne tory - dodała. Magdalena Fręch wyjechała z Polski. Wytłumaczyła powody. Ciepłe słowa o Arynie Sabalence Jak się okazuje, Fręch mieszka w Dubaju, a Polskę odwiedza dużo rzadziej. Do Łodzi ma spory sentyment, choć w ostatnim czasie zawiodła się na władzach miasta. Fręch zdiagnozowała również, z czego wynika sukces Aryny Sabalenki. Łodzianka nie miała problemów ze wskazaniem, co zdecydowało, że Białorusinka odzyskała prowadzenie w rankingu WTA. - Pozycji liderki nie zdobywa się przypadkiem. Zasługuje na to miejsce, wygrała przecież dwa turnieje Wielkiego Szlema. Czuć na korcie jej przewagę fizyczną, sama się o tym przekonałam. Nie spodziewałam się, że tak szybko można zdobywać przewagę siłą uderzenia, taką presję wywierać. Nie widziałam z jej strony specjalnego wysiłku, a piłki posyłała z niewiarygodną szybkością. Grałam też w tym roku dwa razy z Coco Gauff i dostrzegłam zupełnie inne atuty - wybieganie, doskonały backhand.