1:5, a później 7:5, nawet dwa razy. Jak w Maladze z Włoszkami. Niezwykły mecz Katarzyny Kawy
Ledwie dziewięć dni wcześniej Katarzyna Kawa z Igą Świątek nie zdołały zapewnić Polsce miejsca w finale Pucharu Billie Jean King, bo w Maladze przegrały debla z parą Sara Errani/Jasmine Paolini 5:7, 5:7, prowadząc w drugim secie 5:1. W nocy naszego czasu w Buenos Aires Kawa znów zagrała w grze podwójnej, w zawodach WTA 125, ale razem z inną kadrowiczką: Mają Chwalińską. I aż trudno w to uwierzyć, pokonały rozstawiony z dwójką debel Jessie Aney/Amina Anszba właśnie 7:5, 7:5. W pierwszym secie zaś... przegrywały już 1:5.
W rozgrywkach Billie Jean King Cup to był przedwczesny finał, właśnie starcie Polek z Włoszkami. Emocjonujące, trzymające w napięciu do samego końca i zakończone efektownie - zaskakującym serwisem od dołu Sary Errani. Duet złożony z niej i Jasmine Paolini pokonał Igę Świątek i Katarzynę Kawę 7:5, 7:5, zameldował się w finale. Mimo, że Polki miały w pierwszej partii trzy piłki setowe, a w drugiej prowadziły już 5:1. Tuż po północy cieszyły się jednak Włoszki.
Minęło dziewięć dni i tuż po północy czasu polskiego cieszyła się Katarzyna Kawa. Też po meczu deblowym, też jej partnerką byłą inna kadrowiczka, też zakończyło się na 7:5, 7:5. Niesamowita historia.
Zaskakujący wyjazd Katarzyny Kawy do Argentyny, bez gwarancji gry. Opłaciło się, kapitalny turniej
Wszystko to zdarzyło się zaś w stolicy Argentyny Buenos Aires. Prosto z Malagi poleciały tam Maja Chwalińska i Katarzyna Kawa, choć tylko ta pierwsza miała pewną grę w turnieju głównym. Kawa początkowo musiała czekać, czy w ogóle załapie się do eliminacji, ale gdy to już się stało, po kolejnych wycofaniach rywalek przesunięto ją do głównej części rywalizacji.
I w WTA 125 w Buenos Aires rozgrywa jeden z najlepszych turniejów w tym roku, pokonała już dwie znacznie wyżej notowane zawodniczki. Najpierw Amerykankę Varvarę Lepchenko, później zaś Węgierkę Pannę Udvardy, mistrzynię tego turnieju sprzed dwóch lat.
Niedługo po zakończeniu meczu singlowego, i tak już przekładanego i przerywanego po opadach deszczu, czekał ją jeszcze debel. Wspólnie z Chwalińską, przyjaciółką Igi Świątek od juniorskich czasów. Obie reprezentują ten sam klub - BKT Advantage Bielsko-Biała, niedawno jeszcze sąsiadowały w rankingu. Teraz wiele się zmieniło, Kawa wyraźnie spadła, musi szukać spektakularnego sukcesu, by załapać się jeszcze do eliminacji Australian Open. Dzielą ją od tego trzy singlowe zwycięstwa w Argentynie.
A w deblu obie grały choćby w kwietniu w Biel przeciwko Szwajcarii BJK Cup. I wtedy wygrały.
1:5 w pierwszym secie, 3:5 w drugim. I co z tego? Kawa i Chwalińska wygrały 2:0. Jest półfinał!
Polki w drabince wylosowały parę rozstawioną z numerem dwa: Amerykankę Jessie Aney oraz Rosjankę Aminę Anszbę, startującą oczywiście bez przynależności krajowej. Po pierwszej pętli serwisowej rywalki prowadziły 4:0, swoje podania przegrała najpierw Kawa, później Chwalińska. Sytuacja nie wyglądała dobrze, za chwilę zrobiło się już 1:5.
As Sportu 2024. Iga Świątek kontra Magdalena Stysiak. Kto zasługuje na awans? Zagłosuj!
Gra zawodniczek BKT poprawiała się jednak z każdą minutą, zwłaszcza Chwalińskiej, psującej wiele akcji w pierwszej fazie spotkania. Ona w Buenos Aires zagrała tylko jeden mecz, odpadła z Darją Semenistają. I musiała "poczuć" kart, ale gdy to już się stało, zaskakiwała rywalki.
Polki obroniły cztery piłki setowe w ósmym i dziewiątym gemie, za chwilę wyrównały na 5:5. Odwróciła się więc sytuacja z meczu Kawy z Errani i Paolini, teraz to nasze zawodniczki były na fali wznoszącej. I dopięły swego, wygrały 7:5, co mocno zirytowało Anszbę. Sama nie wiedziała, jak do tego doszło.
Drugi set też toczył się nie po myśli Kawy i Chwalińskiej, znów przegrały swoje gemy serwisowe. Było 1:3, bo też wywalczyły breaka. A później jeszcze 3:5, znów więc goniły. Z takim samym skutkiem jak w pierwszej partii - wygrały 7:5, wyrzuciły turniejowe dwójki z drabinki.
Swoje rywalki poznają w czwartek. Może to być duet... Semenistaja/Udvardy, a przecież obie Kawa już ograła w singlu.