Partner merytoryczny: Eleven Sports

W tym "kotle" przepadało wielu faworytów. Tu szaleje "diabelskie dziecko". Austriacy podgrzewają atmosferę

Polacy w 73. Turnieju Czterech Skoczni walczą o to, by znaleźć się w "10". Blisko tego celu jest Paweł Wąsek i nie jest to cel nierealny. Tymczasem wszyscy pasjonują się tym, czy Austriakom uda się odnieść pierwsze od dziesięciu lat zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Przed konkursami w Innsbrucku i Bischofshofen są na najlepszej drodze do tego, bo zajmują trzy pierwsze miejsca w turnieju. Tyle że wszyscy pamiętają o tym, że na Bergisel można przegrać wszystko.

Daniel Tschofenig
Daniel Tschofenig/ EXPA/ JFK/Newspix

Skocznia Bergisel góruje nad Innsbruckiem. Wszyscy skoczkowie podkreślają, że jest ona niezwykle czuła na warunki. Zresztą próbkę tego mieliśmy w piątkowych kwalifikacjach.

Wstążki na skoczni były nieruchome, a jednak wartości kompensacji punktów za wiatr robiły psikusa. Sami zawodnicy też podkreślali, że czuć było ruchy powietrza, a tylny ciąg mocno utrudniał skakanie.

Aleksander Zniszczoł o pierwszej połowie Turnieju Czterech Skoczni. WIDEO/InteriaSport.pl/Interia.tv

Już dawno na Bergisel czegoś takiego nie wiedzieli. Obawa przed "diabelskim dzieckiem"

W Innsbrucku jest takie powiedzenie: "Wiatr, wiatr. Diabelskie dziecko". Ten potrafił bowiem mocno przeszkodzić faworytom. Dwa razy nawet zawody nie odbyły się ze względu na zbyt mocne podmuchy.

W klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni liderem jest Daniel Tschofenig. Ma on 7,9 pkt. przewagi nad Janem Hoerlem i 8,7 pkt. nad Stefanem Kraftem. Wiele wskazuje na to, że właśnie między tymi trzema skoczkami rozstrzygnie się, do kogo trafi Złoty Orzeł.

Z tego względu znowu w Austrii jest wielkie zainteresowanie skokami. Po raz pierwszy od 2016 roku na Bergisel anonsowany jest komplet publiczności - 22 500. To będzie prawdziwy kocioł.

Jakby tego było, to Austriacy jeszcze podgrzewają atmosferę, chcąc wytrącić z równowagi rywali, którzy mogliby im jeszcze zagrozić: Szwajcara Gregora Deschwandena, Norwega Johanna Andre Forfanga i Niemca Piusa Paschke.

W piątek skoczkowie z tego kraju paradowali z nartami z zasłoniętymi wiązaniami. Tłumaczyli, że to są ochraniacze na drogi sprzęt. Tyle że przez wiele lat nikt nie stosował czegoś takiego.

Od sobotniego poranka w biurze prasowym na skoczni jest z tego powodu wiele śmiechu. Dziennikarze z Austrii żartują nawet, że w sobotnim konkursie ich skoczkowie wystąpią bez wiązań, ale z ochraniaczami na nie.

Z Innsbrucka - Tomasz Kalemba, Interia Sport

Skocznia Bergisel w Innsbrucku/Tomasz Kalemba/INTERIA.PL
Stefan Kraft/Grzegorz Momot/PAP
Jan Hoerl/Grzegorz Momot/PAP



INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem