Polacy zaryzykowali w Lillehammer. Nie byli gotowi na taką decyzję FIS
To był przeciętny weekend w Pucharze Świata w skokach narciarskich w Lillehammer dla polskiej ekipy. Punkty zdobywało czterech z pięciu zawodników, jacy przyjechali do Norwegii. Najlepszym naszym skoczkiem był, zgodnie z tym, co było latem, Paweł Wąsek. Biało-Czerwoni zaryzykowali, bo do Lillehammer przyjechali tylko z jednym kombinezonem dla każdego. Szczególnie w niedzielę, kiedy mieliśmy do czynienia z mocnym opadem śniegu, dodatkowy strój mógł się przydać. Zezwalała na to FIS, ale Biało-Czerwoni nie byli na to gotowi.
Zasady ustalone przez Międzynarodową Federację Narciarską (FIS) są proste. Każdy zawodnik ma w sezonie do dyspozycji dziesięć kombinezonów na sezonów i maksymalnie dwa na weekend.
W pierwszym periodzie można zgłosić maksymalnie cztery kombinezony dla skoczka, a potem po każdym kolejnym dokładać następne.
"Pomogłaby nam zmiana kombinezonu. Nie mieliśmy kolejnego"
Jednego dnia skoczek może używać tylko jednego stroju. Chyba że FIS postanowi inaczej ze względu na trudne warunki (ulewny deszcz albo opad mokrego śniegu).
I właśnie w Lillehammer FIS w czasie pierwszej serii konkursu ogłosiła - po raz pierwszy w historii - że zawodnicy mogą zmienić swoje stroje między seriami.
Kto zatem zgłosił przed tym weekendem więcej kombinezonów, miał taką możliwość. Polacy do Lillehammer przyjechali jednak z jednym kombinezonem dla każdego skoczka. Sami zamknęli sobie zatem możliwość zmiany stroju.
- Myślę, że przy tym opadzie śniegu, jaki był, pomogłaby nam zmiana kombinezonu. Nie mieliśmy jednak kolejnego. Teoretycznie mieliśmy zabezpieczone nasze kombinezony przez specjalne stroje, które nazywamy teletubisiami, ale jednak mój strój był trochę mokry. FIS wymusza na nas przyjmowanie pewnej taktyki, jeśli chodzi o kombinezony. Teraz zatem mieliśmy jeden, bo oszczędzamy na dalszą część sezonu - mówił Aleksander Zniszczoł, który był 25. w niedzielnym konkursie.
O nieco wilgotnym stroju mówił też Paweł Wąsek, który podobnie, jak w sobotę, także w niedzielę, był najlepszym z Polaków, zajmując 23. miejsce.
Zmiana kombinezonu mogłaby nam trochę pomóc w niedzielę. Nie miałem czasu zawiesić swojego stroju, by choć trochę przesechł i odparowała z niego woda. Tragedii jednak nie było, więc wcale nie jest powiedziane, czy rzeczywiście wpłynęłoby to na nasze odległości
~ powiedział Wąsek.
Thomas Thurnbichler bronił tatyki
Do taktyki związanej z kombinezonami odniósł się też trener Thomas Thurnbichler.
- Moim zdaniem taktyka, dającą nam możliwość zmian w kolejnych tygodniach, była korzystniejsza niż zmiana nieco mokrego kombinezonu. To nie strój zdecydował o wynikach naszych zawodników, ale inne sprawy - przyznał Austriak.
Nasi skoczkowie pytani o to, czy informacja z FIS o możliwości zmiany kombinezonu w czasie pierwszej serii, była wystarczająca, przyznali, że tak.
- To była dobra pora. Był bowiem czas na to, by zmienić stroje, jeśli była taka potrzeba. W niedzielę padał śnieg, ale nie był on mokry. Dałoby się zatem radę skoczyć drugi raz w tym kombinezonie. Gdyby jednak kombinezon całkowicie namakał, to zasadna byłaby zmiana - mówił Dawid Kubacki.
Z Lillehammer - Tomasz Kalemba, Interia Sport