Najrozsądniej byłoby gdyby do homologacji, czyli czipowania kombinezonu, stawiał się razem ze strojem zawodnik. Wówczas tylko idealny kombinezon przechodziłby kontrolę i dostawał czipa. Dobrym rozwiązaniem byłoby zamykanie potem w specjalnym pomieszczeniu czipowanych kombinezonów, by uniknąć manipulacji. Okazuje się jednak, że kontrolerzy przy czipowaniu kombinezonów nie sprawdzają obwodów, a jedynie krój. Wciąż zatem pozostaje pole do popisu dla ludzi biegłych w temacie. Nadal można zatem przeszywać kombinezony. Przy tych z czipami jest jednak wyjątek, trzeba wykorzystać oznaczony już materiał. Nadal jednak można robić inaczej szwy, zwiększając dzięki temu powierzchnię nośną. Thomas Thurnbichler o szalonym skoku. Dawid Kubacki: najwyraźniej boję się Czipy w kombinezonach, a w Lillehammer sypnęło dyskwalifikacjami Mało tego. Jeśli ktoś zostanie przyłapany na oszustwie na zaczipowanym kombinezonie, to nadal może z niego korzystać po doprowadzeniu go do przepisowych rozmiarów. Szkoda zatem, że taka wpadka z dyskwalifikacją nie powoduje, że zawodnik traci jeden z dziesięciu limitowanych strojów na sezon, co pewnie ograniczyłoby kombinacje. - Mimo że mamy czipy, to wciąż jesteśmy poddawani kontroli. Przy homologacji kombinezonu nie sprawdza się obwodów, a jedynie ich krój. Nogawka może mieć dobrą długość, co sprawdza się przy czipowaniu, ale jeśli zawodnik źle stanie do kontroli, to krok może okazać się zbyt niski - powiedział jeden z polskich skoczków, który przyznał, że Sandro Pertile, dyrektor Pucharu Świata, prosił zawodników na spotkaniu, by wszelkie uwagi co do działania systemu, przekazywali w gronie FIS, a nie wyprowadzali je do mediów. - Może zatem o tym nie rozmawiajmy - poprosił nasz rozmówca. Zanosi się zatem na bogaty sezon w dyskwalifikacje. W Lillehammer FIS mocno pogroziła palcem i wysłała sygnał, że nie będzie pobłażania. Pewnie po to, by zniechęcić do naciągania przepisów. Z Lillehammer - Tomasz Kalemba, Interia Sport