Wąsek znów najlepszy z Polaków, euforii nie było. Czwarte zwycięstwo Hoerla
Trzeci w tym sezonie dzień rywalizacji w Pucharze Świata w skokach narciarskich rozpoczął się od przełożonych, z powodu prognozy pogody, kwalifikacji. Wszyscy Polacy awansowali do konkursu, który zaplanowano na godzinę 16:00. Największe nadzieje znów kibice musieli pokładać w Pawle Wąsku. Jak się okazało słusznie, bo to on spisał się najlepiej z Biało-Czerwonych, zajmując 23. miejsce. Poza Wąskiem w drugiej serii oglądaliśmy jeszcze Kamila Stocha i Aleksandra Zniszczoła. Cały konkurs wygrał Jan Hoerl.
Sezon 2023/2024 w Pucharze Świata był dla polskich skoczków praktycznie całkowicie nieudany. Biało-Czerwoni poza małymi przebłyskami nie byli w stanie zaistnieć w światowej czołówce. Zdecydowanie pod formą byli Ci, którzy mieli tę kadrę prowadzić, a więc Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła. Cała ta trójka miewała lepsze momenty, ale ostatecznie miejsce poza czołową dziesiątką klasyfikacji generalnej dla każdego z nich oznaczało sporego rzędu rozczarowanie.
W przerwie między sezonami doszło do szeregu zmian, które miały poprawić możliwości polskich skoczków w sezonie 2024/2025. Najbardziej widać to po Kamilu Stochu, który zdecydował się pójść drogą, którą niegdyś wytyczył mu Adam Małysz. Nasz mistrz stworzył bowiem własny sztab szkoleniowy, a cel całego zabiegu jest jasny - powrót na szczyt, o czym Stoch otwarcie mówi. W pierwszym konkursie tego sezonu Pucharu Świata dwukrotny jego triumfator spisał się słabo.
Trzech Polaków w czołowej trzydziestce. Wąsek najlepszy
Najlepiej z Polaków wypadł Paweł Wąsek. Najmłodszy z naszych skoczków w kadrze A zajął 14. miejsce i wysłał jasny sygnał, że jest gotowy przejąć schedę po starszych kolegach. Swój status mógł potwierdzić dzień później. Na niedzielę zaplanowano bowiem drugi konkurs indywidualny w tym sezonie, a kwalifikacje do niego przebrnęli wszyscy Biało-Czerwoni, a więc: Kamil Stoch, Aleksander Zniszczoł, Paweł Wąsek, Dawid Kubacki oraz Maciej Kot.
Ten pierwszy po swoim skoku nawet prowadził. Polak w inauguracyjnej serii niedzielnego konkursu osiągnął odległość 102,5 metra. Problem jednak w tym, że to właśnie on otwierał konkurs i chwilę później jasne stało się, że Kota w drugiej odsłonie rywalizacji nie obejrzymy. Wyraźnie lepiej zaprezentował się Kamil Stoch, choć po skoku wylądowanym na 118 metrze musiał on chwilę poczekać na potwierdzenie awansu do drugiej serii, ale ostatecznie do tego doszło.
Tym razem źle spisał się Dawid Kubacki, który po lądowaniu na 115 metrze również musiał czekać na pomyłki rywali, ale było ich zbyt mało i Polak zakończył walkę na 33. lokacie. Najlepiej spisali się Zniszczoł oraz Wąsek. Ten pierwszy po skoku na 126.5 metra zajmował 22. miejsce, a jego młodszy kolega z kadry po lądowaniu metra bliżej plasował się tuż za jego plecami. Podobnie, jak w sobotę do drugiej serii dostało się trzech Biało-Czerwonych. Prowadził Stefan Kraft.
W drugiej serii pierwszym z Polaków na rozbiegu był oczywiście Stoch. Nasz trzykrotny mistrz olimpijski poprawił się nieznacznie, bo osiągnął 119,5 metra i delikatnie się uśmiechnął. To pozwoliło na awans o jedno miejsce. Najlepiej spisał się kolejny na rozbiegu, a więc Wąsek. W drugiej serii osiągnął on 120 metrów, a skaczący zaraz po nim Aleksander Zniszczoł wylądował trzy metry bliżej, co sprawiło, że to Wąsek ponownie był najlepszym z Biało-Czerwonych, choć powodów do euforii dla polskich kibiców raczej nie było. W samej końcówce oglądaliśmy popis długich lotów, w którym najlepiej spisał się Jan Hoerl i to on wygrał konkurs (czwarty w karierze przyp. red.) przed Danielem Tschofenigiem oraz Piusem Paschke. Niemiec utrzymał prowadzenie w klasyfikacji generalnej.
Wyniki Polaków w konkursie w Lillehammer:
Maciej Kot - 102.5 metra, 43. miejsce
Dawid Kubacki - 115 metrów, 33. miejsce
Kamil Stoch - 118,5 metra i 119,5 metra, 28. miejsce
Paweł Wąsek - 125,5 metra i 120 metrów, 23. miejsce
Aleksander Zniszczoł - 126,5 metra i 117 metrów, 25. miejsce