Norwegowie mają pocisk na kasku. Protest na skoczni w Lillehammer
Zaraz po kwalifikacjach panów, a tuż przed konkursem kobiet w Pucharze Świata w skokach narciarskich w Lillehammer, doszło do protestu na skoczni. Pojawiły się na niej transparenty antywojenne, a także flaga Palestyny. Od wielu lat sponsorem reprezentacji Norwegii w skokach jest firma zbrojeniowa Nammo. Ostatnio wiele kontrowersji wzbudził detal na kaskach norweskich zawodników. Na ich głowach pojawił się bowiem pocisk.
Na Lysgardsbakken pojawiła się kilkunastoosobowa grupa protestujących. Mieli oni ze sobą różne transparenty, ale też flagi Palestyny. Wykrzykiwali różne hasła. Wszystko trwało kilka minut.
Na jednym z transparentów widniał napis: "Skoki narciarskie i sprzedaż broni nie idą w parze", a na innym "Broń Nammo zabija Gazę".
Wokół Nammo, firmy zbrojeniowej, która jest sponsorem reprezentacji Norwegii, zrobiło się gorąco jeszcze przed rozpoczęciem Pucharu Świata w skokach narciarskich w Lillehammer. Wiele osób uderzyło to, że na kaskach skoczków tego kraju, a zatem na ich głowach, pojawił się pocisk, który jest związany ze znaczkiem Nammo.
To szokujące widzieć norweskich sportowców rywalizujących z kulą na kasku
~ mówił Frank Conde Tangberg, doradca polityczny w Amnesty International, w rozmowie z NRK.
- W naszym logo jest pocisk, bo produkujemy amunicję. To coś, czego potrzebujemy, aby bronić kraju. Dla nas sygnałem jest robienie tego, co jest moralnie słuszne i obrona wolności i demokracji - odpowiedziało Nammo w e-mailu do NRK.
- Nammo to firma w Norwegii, która pomaga nam osiągnąć cele inwestycyjne, jakie wyznaczyliśmy sobie w NATO. Ponadto bardzo pomogli nam w drużynie narodowej w badaniach nad aerodynamiką - dodawał Halvor Egner Granerud, który w całej sytuacji nie widzi żadnego problemu.
Nammo produkuje głównie części do broni, paliwo rakietowe i amunicję w siedzibie w Raufoss oraz w spółkach zależnych m.in. w Stanach Zjednoczonych.
W mediach pojawiało się wiele materiałów, które znajdowały potwierdzenie, sugerujących, że produkty Nammo trafiają do Izraela. Firma przekazała NRK, że sama nie jest w stanie kontrolować tego, gdzie trafiają komponenty produkowane w USA. O tym, kto je otrzymuje, decyduje kraj, w którym są one produkowane (USA).
- Silniki rakietowe Nammo uratowały tysiące istnień ludzkich na Ukrainie: bez nich straciliby około połowy swojej obrony powietrznej. Jesteśmy z tego bardzo dumni, że przyczyniamy się do wzmacniania zdolności obronnych Norwegii, krajów nordyckich i NATO - przekonywał Thorstein Korsvold, dyrektor ds. informacji w Nammo, w przesłanym e-mailu do NRK.
Z Lillehammer - Tomasz Kalemba, Interia Sport