Kubacki szczerze o swojej pokusie. Rewolucja wisiała w powietrzu, niczego nie kryje
Kibice skoków narciarskich w końcu się doczekali. W najbliższy weekend w Lillehammer zainaugurowane zostaną zmagania w Pucharze Świata 2024/25. Polscy miłośnicy tej dyscypliny sportu liczą na przełamanie rodaków po nieudanej zeszłorocznej zimie. Spore nadzieje pokładane są w Dawidzie Kubackim. Ten poinformował, że niewiele brakowało, a w jego karierze doszłoby do rewolucji.
"Biało-Czerwoni" mają kiepskie wspomnienia z poprzedniej edycji Pucharu Świata. Wszyscy podopieczni Thomasa Thurnbichlera uplasowali się daleko w klasyfikacji generalnej. Sama za siebie mówi pozycja najlepszego spośród nich Aleksandra Zniszczoła. Niespodziewany lider kadry znalazł się dopiero pod koniec drugiej dziesiątki. Dlaczego wyniki były takie słabe? Zawodnicy narzekali na okres przygotowawczy. Ten okazał się dla nich zbyt wymagający, w związku z czym nie mieli sił na rywalizację z czołówką.
Wnioski szybko wyciągnięto. Austriak nieco odpuścił z intensywnością treningów. Ponadto Polski Związek Narciarski zatrudnił wybitnego fachowca w postaci Aleksandra Stoeckla. Nie oznacza to jednak, że obyło się bez "trzęsienia ziemi". Kibice kilkanaście tygodni temu żyli rewolucją u Kamila Stocha. Wielokrotny mistrz olimpijski współpracuje od niedawna z Michałem Doleżalem oraz Łukaszem Kruczkiem.
Na kilka dni przed zawodami w Lillehammer okazało się, że jeszcze jeden z zawodników mógł odłączyć się od przygotowań z kadrą A. Mowa o Dawidzie Kubackim, który ujawnił wszystko na łamach WP SportoweFakty. "Gdyby była taka propozycja na początku przygotowań, to na pewno bym się nad nią poważnie zastanowił, zwłaszcza biorąc pod uwagę poprzednią zimę. Kamil natomiast potrzebował takiej zmiany, większej uwagi, trenera, który w pełni skupi się na nim" - oznajmił doświadczony sportowiec.
Dawid Kubacki o treningach z Thurnibchlerem: Ufam, ale kontroluję
Pozostanie pod skrzydłami Thomasa Thurnbichlera nie sprawiło, iż 34-latek w zupełności odetchnął z ulgą. "Ufam, ale kontroluję. Czuję swoje ciało, swój organizm i wiem, kiedy mam dość. Dlatego więcej niż w poprzednich latach było z mojej strony kontroli tego, co robimy na treningach i z jaką częstotliwością" - odparł.
Skoczek z Nowego Targu zdradził także kulisy ostatnich kilku miesięcy. "Mieliśmy przede wszystkim większą swobodę w przygotowaniach. Treningi były bardziej zindywidualizowane. Wróciłem do takiego systemu pracy, który w poprzednich latach zdawał u mnie egzamin. I co ważne, potrafiliśmy w trakcie przygotowań korygować pewne wcześniejsze założenia tak, żeby ta podstawowa baza w moich skokach funkcjonowała jak najlepiej" - zakończył.
Tekstowe relacje z konkursów indywidualnych w Lillehammer w Interia Sport. Link TUTAJ.