Partner merytoryczny: Eleven Sports

Stoeckl definitywnie uciął plotki. Prosto z mostu. "Nie zobaczysz mnie"

Trwa końcowe odliczanie do pierwszego konkursu nadchodzącej edycji Pucharu Świata w skokach narciarskich. Mnóstwo zmian ma za sobą reprezentacja Polski, w której funkcję dyrektora sportowego objął Alexander Stoeckl. Niektórzy kibice myślami widzą już Austriaka w trenerskim gnieździe przy okazji paru konkursów. Wybitny fachowiec postanowił zareagować i przedstawił jak wygląda sprawa.

Alexander Stoeckl
Alexander Stoeckl/AFP

Polscy kibice skoków narciarskich jak najszybciej chcą zapomnieć o poprzednich zimowych zmaganiach swoich ulubieńców. Żaden z "Biało-Czerwonych" nie uplasował się w ścisłej czołówce Pucharu Świata. Działacze nie zamierzali bezczynnie czekać na poprawę i zdecydowali się na przeprowadzenie rewolucji. Dyscyplina w kraju nad Wisłą ma nowego dyrektora sportowego w postaci Aleksandra Stoeckla. Austriak rozstał się z Norwegami w kontrowersyjnych okolicznościach, Adam Małysz z kolei wykorzystał sytuację i obaj panowie podali sobie ręce.

Wybitny fachowiec zabrał się do pracy niemal od razu po oficjalnym komunikacie związanym z jego zatrudnieniem. Pierwsze zadanie? Obserwacja oraz poznanie nowego środowiska. 50-latek zauważył już zresztą różnice między naszym krajem a swoją ojczyzną czy wspomnianą wcześniej Norwegią. "Szkoleniowcy mają dużo pracy administracyjnej. Trzeba dokumentować wszystko, co się robi, ponieważ jesteśmy w dużej mierze finansowani przez Ministerstwo Sportu. Dlatego naprawdę ważne jest, aby wszystkie rachunki i faktury były poprawnie wypełnione. To wymaga dużo wysiłku" - oznajmił na łamach "Weszlo.com".

Alexander Stoeckl zna swoją rolę. Nie będzie przeszkadzał Thurnbichlerowi

Dziennikarz prowadzący rozmowę skorzystał z okazji i zapytał się szkoleniowca czy nie ciągnie wilka do lasu. Mowa tu oczywiście o sporadycznym pojawianiu się w miejscu przeznaczonym dla trenerów podczas zawodów Pucharu Świata. "Teraz mam inne zadania i postaram się ich trzymać tak dobrze, jak tylko mogę, ponieważ Thomas jest głównym trenerem. Nie zobaczysz mnie na wieży trenerskiej, nie zobaczysz mnie trenującego sportowców. Moją rolą jako dyrektora sportowego jest wsparcie dla pierwszego szkoleniowca" - odpowiedział 50-latek.

Zarówno Alexander Stoeckl, jak i kibice, nie mogą doczekać się już inauguracji Pucharu Świata. Indywidualne zmagania rozpoczną się 23 listopada w Lillehammer. Na kogo liczy Austriak? "Na drużynę. Mam nadzieję, że będziemy silni jako zespół, na podstawie założeń, o których opowiadałem: dzielenia się informacjami, współpracując i pomagając sobie nawzajem. Nawet indywidualny dobry występ jednego skoczka sprawia, że możemy zaprezentować się jako silna ekipa. To jest najważniejsze. I nie ma znaczenia, który z chłopaków akurat będzie na szczycie, ponieważ jego sukces to wysiłek całego zespołu. Tego życzę sobie w tym roku" - zakończył.

/INTERIA.PL/interia

"As Sportu 2024". Wybierz z nami finałową 16 plebiscytu

Adam Małysz: Nie możemy być w stu procentach zadowoleni z tego sezonu. WIDEO/PZN/PZN
Alexander Stoeckl/FOTOSTAND / WAGNER/ Fotostand / dpa Picture-Alliance via AFP/AFP
Alexander Stoeckl/
Alexander Stoeckl/Picture-Alliance/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem