Robert Lewandowski we wtorek został trzecim zawodnikiem w historii, który dobił do granicy stu bramek w Lidze Mistrzów. Tym sposobem Polak dołączył do dwóch największych legend futbolu: Cristiano Ronaldo i Lionela Messiego. Lewandowski nie dał szans bramkarzowi Brestu. Polak "centurionem" Robert Lewandowski już w starciu z Young Boys Berno szukał swojej setnej bramki. Miał na koncie dublet, gdy Hansi Flick zdecydował się zdjąć go z boiska, więc celebracje trzeba było odłożyć na później. Kapitan reprezentacji Polski dopiął jednak swego już przy kolejnej okazji, czyli we wtorek, gdy na Stadion Olimpijski w Barcelonie przyjechali piłkarze Stade Brest. Przed "Lewym" już tylko najlepsi. Kiedy zatrzyma się Polak? To już czternasty sezon Lewandowskiego w Lidze Mistrzów. Tyle czasu kapitan reprezentacji Polski potrzebował, by znaleźć się w gronie dostępnym wyłącznie dla najlepszych goleadorów w historii futbolu. 36-latek, patrząc "w górę", widzi już tylko dwie postacie. Przed nim znajduje się Lionel Messi, który w 162 występach zaliczył 129 bramek, a na szczycie panuje niepodzielnie Cristiano Ronaldo. Portugalczyk ma na koncie aż 140 goli w 165 meczach. Warto jednak dodać, że żadna z legend najprawdopodobniej już zakończyła swoją przygodę z Ligą Mistrzów. Tymczasem "Lewy" nie tylko może gonić je w tym sezonie, ale niemal na pewno zostanie w FC Barcelona również w przyszłej kampanii. Biorąc pod uwagę niezwykłą regularność Polaka - jego średnia bramek na mecz w tych rozgrywkach jest wyższa, niż w przypadku Ronaldo i Messiego - należy założyć, że nasz snajper zmniejszy jeszcze stratę do wielkiego duetu. A jak prezentuje się Polak na tle innych wielkich napastników ery Ligi Mistrzów? Na jego plecy patrzą choćby Karim Benzema (90 goli), Raul (71), Ruud van Nistelrooy (56), Thomas Mueller (54), Thierry Henry (50), Kylian Mbappe (49) czy Alfredo di Stefano (49). Tak znamienite grono pokazuje, jak fenomenalną karierę ma za sobą Lewandowski. A nic nie wskazuje na to, by zamierzał ją w najbliższym czasie kończyć. Specjalność zakładu Roberta Lewandowskiego i eksplozja radości na trybunach Wtorkowy rywal "Blaugrany" był znacznym zagrożeniem. Ostatecznie Stade Brest jest rewelacją początku sezonu Ligi Mistrzów i uzbierał nawet więcej punktów, niż liderzy La Ligi. Okazało się jednak, że na eksplozję radości wśród polskich kibiców nie trzeba było długo czekać. Od pierwszego gwizdka gospodarze ruszyli do ataku, a pierwszą groźną okazję zamienili na bramkę. Pedri szukał ładnym, technicznym podaniem kapitana reprezentacji Polski. Mistrz Europy z kadrą Hiszpanii zagrał do niego wysokie podanie, do którego ruszył także Marco Bizot. Holenderski golkiper źle wyliczył swoje wyjście i sfaulował "Lewego". Arbiter czekał jeszcze na potwierdzenie od VAR-u, ale decyzji nie zmienił. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł sam poszkodowany i pewnym, płaskim strzałem wpisał się na listę strzelców. Tym samym 36-latek ustrzelił swoją setną bramkę dzięki jednej ze swoich "specjalności zakładu". Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat "Lewy" dał się bowiem poznać jako jeden z największych specjalistów od uderzeń z jedenastego metra.