Demolka w starciu Polek z mistrzyniami świata. Różnica dwóch klas, pogrom
Piłka ręczna to sport, a w sporcie ponoć wszystko jest możliwe. Niewielu optymistów zakładało jednak, że Polskę będzie stać na skuteczną walką w pojedynku z aktualnym mistrzem świata, czyli Francją. I tej walki nie było, Biało-Czerwone zostały rozbite, przegrały aż 22:35 (10:18). Nie chodzi jednak o sam wynik, a przecież rywalki przez sporą część meczu grały już na dużym luzie, ale o postawę Polek. Bo ta była fatalna, raziły proste błędy. I żeby nie pożegnać się z turniejem po meczu z Portugalią, w sobotę musi być dużo, naprawdę dużo lepiej.
Gdyby Polki były w stanie nawiązać wyrównaną walkę z Francją, już mówilibyśmy o sporej sensacji. Niekoniecznie nawet w przypadku remisu, nie mówiąc już o zwycięstwie. Tak duża jest bowiem różnica potencjałów tych dwóch drużyn. Polkom od 2014 roku nie udało się ani razu przejść pierwszego etapu w mistrzostwach Europy, choć dwa lata temu były tego bliskie. Oszukały je, tak trzeba powiedzieć, drużyny Niemiec i Hiszpanii, które w bezpośrednim starciu zagrały pod konkretny wynik.
A Francja się takimi historiami nie przejmuje, wygrywa niemal z wszystkimi i w każdych warunkach. To aktualny mistrz świata i wicemistrz olimpijski, zarazem chyba główny faworyt do triumfu w tym turnieju. Bo drugi z sgigantów, Norwegia, ma trochę przemeblowany, odmłodzony skład. "Trójkolorowe" zaś kadry odmładzać nie muszą, mają ją idealnie zbilansowaną. Do Szwajcarii przyjechały wszystkie gwiazdy, zapewne we wtorek wszystkie też przeniosą się na Węgry.
Jedyną zmianą było odejście legendarnego trenera Oliviera Krumbholza, zastąpił go dotychczasowy asystent Sebastien Gardillou.
Mistrz świata pierwszym rywalem Polski w Bazylei. Francja szybko pokazała, kto jest lepszy
W Polsce zaś zespół po raz kolejny prowadzi Arne Senstad, ale jeśli i tym razem nie uda się awansować z grupy, misja Norwega zapewne się zakończy. W jego zespole nie ma wielkich gwiazd, miała być za to wola walki i niezwykła ambicja. Polki świetnie zaczęły to starcie z Francją, Monika Kobylińska rzuciła z kozłem z drugiej linii, zaskoczyła Laurę Glauser.
A później było 11 minut jak z najgorszego horroru, występ niegodny wielkiego turnieju. Nie funkcjonowało kompletnie nic, Senstad wymieniał kolejne zawodniczki, ale niewiele to dawało. Trzy proste błędy techniczne dały Francji trzy kontry - zarazem i trzy bramki. Rywalki naszych biegały szybko, szybko wznawiały grę od środka, mijały ospałą polską defensywę bez najmniejszego problemu. No i rzucały najpierw obok Adrianny Płaczek, a później Barbary Zimy - ze stuprocentową skutecznością.
Efekt? 11:4 dla Francji w 12. minucie. Pogrom.
W 28. minucie Francja wygrywała 16:10, ten kolejny kwadrans z okładem zakończył się więc wynikiem 6:5 dla Polek. Owszem, rywalki miały już wielką przewagę, wciąż nie odpuszczały, ale i Biało-Czerwone wreszcie przestały popełniać irytujące błędy. Oprócz Kobylińskiej w obronie walczyły też inne zawodniczki, a w ataku dobrym pomysłem było wprowadzenie na środek Magdaleny Drażyk. I szkoda, że karę w samej końcówce, niesłuszną, dostała Paulina Uścinowicz, bo Francja tę przewagę wykorzystała. Prowadziła w połowie meczu 18:10.
Francja - Polska w Bazylei. Biało-Czerwone bezradne, różnica dwóch klas na parkiecie
Losy tego spotkania były więc rozstrzygnięte, Polki mogły już powoli myśleć o sobotnim starciu z Portugalią, ale wypadało jednak, by nie przegrały w podobnym stylu jak w sobotę ze Szwecją (22:38).
A sporo wskazywało, że tak się może stać. Mimo zmian w ekipie Francji, ale tam przecież nawet rezerwowe są gwiazdami w klubach Ligi Mistrzyń. W 35. minucie Flippes podwyższyła na 21:10, a w polskiej drużynie wróciły wszystkie mankamenty z pierwszej połowy.
I na tym mniej więcej stanęło, przewaga faworytek się ustabilizowała. Trochę zwolniły tempo, Polki znów trochę ogarnęły swoją grę na boisku. O jakiejkolwiek pogoni nie było mowy, zostało oczekiwanie na końcową syrenę. I sobotnie starcie z Portugalią. Ono będzie dużo ważniejsze, a wręcz kluczowe. Porażka praktycznie rozwieje złudzenia o wyjeździe na drugą rundę do Debreczyna.
Francja - Polska 35:22 (18:10)
Francja: Glauser (8/18 - 44 proc.), Sako (9/21 - 43 proc.) - Coatanea 5, Valentini 4, Zaadi 4, Nze Minko 4, C. Lassource 3, Kanor 3, Foppa 3, Mairot 2, Horacek 2, Ondono 2, Granier 2, Flippes 1, Bouktit, Grandveau.
Kary: 2 minuty. Rzuty karne: 4/4.
Polska: Płaczek (3/17 - 18 proc., Zima (3/23 - 13 proc.) - Uścinowicz 4, Drażyk 3, Nosek 3, Kobylińska 2, Matuszczyk 2, Rosiak 2, Urbańska 2, Balsam 1, Michalak 1, Zych 1, Nocuń 1, Olek, Górniak, Kochaniak-Sala.
Kary: 8 minut. Rzuty karne: 3/3.
Runda eliminacyjna
28.11.2024
20:30
Składy drużyn
- 13' 29' 51'
- 2' 3' 7' 8'
- 44' 49' 49' 60'
- 5' 38'
- 55' 60'
- 2' 4' 8' 47'
- 30' 57' 59'
- 35'
- 23' 31' 34' 36' 39'
- 3' 53'
- 21' 24'
- 10' 12' 15'
- 9' 15'
- 47'
- 13' 25' 45'
- 1' 39'
- 27' 58' 60'
- 21' 22' 55' 59'
- 53'
- 37'
- 36'
- 42' 49'
- 4' 5'